Forum Pink Floyd Strona Główna
 Forum
¤  Forum Pink Floyd Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Pink Floyd
BRAIN DAMAGE - Najlepsze polskie forum o Pink Floyd
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Syd Barrett 1946-2006
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> The Vizier's Garden Party Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Syd Barrett 1946-2006
Autor Wiadomość
mejson
Arnold Layne


Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wołomin

PostWysłany: Czw 21:32, 13 Lip 2006    Temat postu:
 
BlackHawk napisał:

Poelcam wszystkim opłakującym.



Opłakiwać nie zamierzam, bo już od lat nie stworzył niczego, ani dla zespołu, ani dla fanów. Dizney ma rację - dla Muzyki on już umarł wcześniej.
Natomiast nie można zapomnieć o tym, co zrobił dla Muzyki, kiedy wspóltworzył Pink Floyd.

Smutno, że odszedł - czas mieli bezlitośnie. Nawet i Paul McCartney nie jest już kochany przez najdroższą "when is sixty-four"...

Nasuwa mi się porównanie losu Barreta i R. Riedla, choć skala nie ta sama, ale przecież serce równie gorące. Tylko koniec Ryśka smutniejszy - on nie dożył sześciesiątki.

Artykuł bardzo dobrze napisany, zachowałem go sobie na przyszłość.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Czw 21:55, 13 Lip 2006    Temat postu:
 
strasznie przygnebiający ten artykuł.. tak samo jak fakt, ze Mason pisząc "Pink Floyd - moje wspomnienia" bał się konsultować z Sydem na temat tego co było, ze wzgledu na jego stan.

Jest to tragiczna postać, artysty, który tworząc piekno sztuki, został nim zniszczony i pokonany. Ale dla mnie tacy artysci są kimś więcej, niż Ci opiewani na cokołąch sławy. Bo tacy artysci jak Syd idą za sztuką tak daleko i tak głeboko, ze w krok za nią wykluczają sie z realnego świata. Oddają życie w całości. A sztuka jak to sztuka: nie pozwalająca sie zdefiniować od setek lat, brutalnie porzuca z dnia na dzień. człowiek zostaje sam z tęsknotą i poczuciem niespełnienia, w chwile później stan ten nazwany zostaje chorobą psychiczną osnutą dymem skręta

Powrót do góry
Kasia
Fearless


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Czw 22:48, 13 Lip 2006    Temat postu:
 
Historia Syda jest smutna... to fakt... i ja również widzę w niej coś podobnego do historii Ryśka.
Ja będzie o obu zawsze pamiętać i myślę, że wy również [*]

Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Czw 22:53, 13 Lip 2006    Temat postu:
 
[*]

Artysta żyje dopóki ludzie pamiętają jego twórczość.
A muzyki Syda nie da się łatwo zapomnieć. Dla mnie "Piper.." jest i zawsze będzie jedną z ulubionych płyt Floydów.

Powrót do góry
Kasia
Fearless


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Czw 22:56, 13 Lip 2006    Temat postu:
 
Pancerna zgadzam się z tobą... muzyk żyje do kąd do kąd żyje jego muzyka... a muzyka, którą tworzył Syd żyje i będzie żyć.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Fearless
The Hero's Return


Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 577
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Burkina Faso

PostWysłany: Pią 9:05, 14 Lip 2006    Temat postu:
 
Wczoraj (a właściwie dzisiaj) Piotr Kaczkowski poświęcił Sydowi trochę czasu w swojej audycji, zaczynając ją SOYCD, później Arnold Layne, See Emily Play a jeszcze później fragmenty Piper at... .

Powrót do góry Zobacz profil autora
leszek158
Eugene


Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 1116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią 10:04, 14 Lip 2006    Temat postu:
 


i tochę wspomnień:

http://www.youtube.com/watch?v=RKy0zsN96VM

Powrót do góry Zobacz profil autora
Kasia
Fearless


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Pią 10:19, 14 Lip 2006    Temat postu:
 
Ten szalony diament się wypalił... jednak nigdy nie zgasł [*] Sad.

http://www.youtube.com/watch?v=JS-HifhiIrE&search=syd%20barrett%20rip

Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pią 12:52, 14 Lip 2006    Temat postu:
 
Do Ryska Syda bym nie porównała. Syd był troche innym artystą, bardziej szerszym: zajmował sie malarstwem.

Ryśka porównuje raczej do Jima Morrisona. Zdecydowanie większe podobieństwo.
Syda wole pozostawić indywidualistą nieporównywalnym.....bo tylko wybitny mógł założyć genialny zespół Very Happy

Powrót do góry
Kasia
Fearless


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Pią 14:28, 14 Lip 2006    Temat postu:
 
No tak Syd to artysta jedyny w swoim rodzaju... jednak sposób w jaki żył (kiedy był młody) przypomina mi troszkę Ryśka... ale ja również pozostawię go artystą nieporównywalnym... indywidualnym w każdym znaczeniu tego słowa.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bangboom
Seamus


Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:41, 14 Lip 2006    Temat postu:
 
z piosenek Syda najbardziej do podświadomości wszedl mi fragment Matilda Mother

Wondering and dreaming
the words have different meanings
yes, they did ....

naprawde czasem nie moge się od tego uwolnić




Lśnij dalej..........

Powrót do góry Zobacz profil autora
s h e e p
The Hero's Return


Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 0:07, 16 Lip 2006    Temat postu:
 
kurde, sie dowiedzialem przypadkowo no... Sad smutno zdeka sie zrobilo, bo jednak zwiazek silny z PF, poczatki grupy, tworczosc, no i SOYCD Exclamation Niech to drzwi, najsmutniejsze jest to, ze jeden z czlonkow PF juz umarl... Crying or Very sad

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dizney
Grand Vizier


Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 0:06, 17 Lip 2006    Temat postu:
 
Ukazał się w The Sunday Times wywiad z siostrą Syda Rosemary, pierwszy wywiad od 30 lat. Rosemary (z zawodu pielęgniarka) była jedyną osobą utrzymującą z nim codzienny kontakt. Oto co m.in. powiedziała:

Określenia "obłakany geniusz", "samotnik", "ofiara prochów" są dalekie od prawdy.

Syd “po prostu nie potrafił zrozumieć” tego ciągłego zainteresowania jego odległymi czasami w Pink Floyd i był zbyt zaabsorbowany własnymi sprawami aby poświęcać czas fanom.

Syd zawsze posiadał niezwykły umysł, graniczący z autyzmem czy zespołem Aspergera. Miał rzadki talent wykorzystywania niejednoznaczności językowych a także doświadczał synestezji — zdolności “widzenia dźwięków i słyszenia kolorów” — co miało olbrzymi wpływ na jego muzykę w erze psychodelii.

Jako członek zespołu był pod olbrzymim naciskiem - nie tylko poznał sławę jako obosieczny miecz, lecz także głeboko sprzeciwiał się komercyjnym zapędom wytwórni płytowej. Jego entuzjastyczne podejście do wszelkiego rodzaju narkotyków mogło wyzwolić jego "dziwne" zachowanie, a w połączeniu z tym stresem mogło doprowadzić do nerwowego załamania.

Rosemary stanowczo twierdzi, że nie cierpiał na żadną chorobę psychiczną ani nie był poddawany żadnej terapii z tym związanej przynajmniej od czasu, gdy odświeżyli regularne kontakty 25 lat temu. Na początku spedził trochę czasu w prywatnym "domu dla zagubionych dusz” — w Greenwoods w Essex — ale Resemary twierdzi, że nie było tam żadnego formalnego programu terapii. Później zgodził się na kilka sesji z psychiatrą ze szpitala psychiatrycznego w Fulbourn, Cambridge, ale żadne lekarstwa ani żadna terapia nie okazała się być właściwa.

Twierdzenie, że “on nawet nie zdawał sobie sprawy, że jest Sydem” to nonsens. Te minione lata były dla niego tak bolesne, że nawet myślenie o swoim poprzednim wcieleniu denerwowało go, więc świadomie starał się nie wpaść w tę pułapkę.

Jego zainteresowanie własnymi myślami było tak wielkie, że zapominał często o przyziemnych sprawach - musiała więc do niego codziennie dzwonić albo przychodzić. Teraz przyznaje, że mogła być nadopiekuńcza.

Barrett mieszkał w bliźniaku wraz ze swoją matką do 1991 roku, gdy zmarła. Potem mieszkał sam - i jak twierdzi Roseamry - żył całkiem normalnie troszcząc się o dom i ogród. Niestety był beznadziejną "złotą rączką", ale lubił to i śmiał się ze swoich niepowodzeń.
Gdy pracował, lubił słuchać jazzu z taśm. Thelonious Monk, Django Reinhardt, Charlie Parker i Miles Davis to jego faworyci — zawsze odkrywał w ich muzyce coś nowego — ale poza wczesnymi Rolling Stones zupełnie nie interesowała go muzyka pop.

Nie czuł potrzeby posiadania radia czy telewizora, bo nie chciał tracić na nie swojej energii. Bardzo dużo czytał o historii sztuki i nawet napisał o tym książkę (nieopublikowaną dotąd).

Miał też swoje hobby. Robił zdjęcia i czasami jeździł z siostrą nad morze. Częściej nawet wsiadał sam w pociąg i jechał do Londynu obejrzeć galerie sztuki. Uwielbiał kwiaty. Regularnie odwiedzał ogrody botaniczne. Ale oczywiście jego największą miłością było malowanie.
Malował w wielu stylach, ale nikogo nie cenił po impresjonistach - można powiedzieć że wypracował własny styl. Robił zdjęcie kwiatowi, potem z tego zdjęcia malował wielki obraz, robił zdjęcie namalowanego obrazu i niszczył obraz. To było swoją drogą jego podejście do życia - gdy coś było skończone, to było skończone - przestawało dla niego istnieć, nie odczuwał potrzeby, żeby do tego wracać.
“Dlatego właśnie unikał spotkań z dziennikarzami i fanami. Po prostu nie rozumiał zainteresowania czymś, co się zdarzyło tak dawno temu i nie miał zamiaru przerywać swego zamyślenia dla takiego powodu. Po jakimś czasie przestaliśmy dyskutować o czasach, które były dla niego dokuczliwe. Znaliśmy już swoje myśli na ten temat i po prostu nie mieliśmy już nic do dodania. Stało się łatwiej udawać, że to się nigdy nie wydarzyło i wymazać to z pamięci. Roger był być może trochę samolubny — a raczej samo-zaabsorbowany — ale gdy ludzie nazywają go samotnikiem, oceniają go tylko poprzez swoje własne rozczarowanie. Wiedział czego od niego chcą ale nie chiał im tego dać.

Roger był wyjątkowy; brakowało słów by go opisać a oni chcieli go zaszufladkować. Gdyby tylko mogli go zobaczyć z dziećmi. Z jego siostrzenicami i siostrzeńcami, z dziećmi na ulicy — rozśmieszał ich do łez. Potrafił bardzo długo rozmawiać i bawił się słowami w sposób, który dzieci instynktywnie doceniały, nawet jeśli dorosłych to czasami odrzucało.”

“Nie podążał za modą — kupował to co mu się podobało — ale lubił dobrze wyglądać. Jego ubrania były zawsze czyste i wyprasowane. W rzeczy samej gdyby miał jakąś obesję, to było by to właśnie to.”

Barrett cierpiał od 30 lat na wrzody żołądka — dawał sobie z tym radę pijąc mleko — i rozwijającą się cukrzycę. “Ale nie przyznawał się przed sobą do tego. Przez całe dnie nie przyjmował lekarstw — co, jako pielęgniarkę, martwiło mnie. Ale mówiąc szczerze, nie mogły to być zbyt ciężkie stadia choroby, bo nie było widać żadnych objawów.”

To co okazywał, to miłość: “Ja dawałam ją jemu, on mi ją dawał. Był wielką podporą gdy zmarła nasza matka. I w ostatnim tygodniu byłam bardzo zdziwiona gdy odkryłam, jak bardzo był popularny wśród miejscowych sprzedawców. Był po prostu bardzo uroczą osobą.

“Okazywał swą osobowość na wiele sposobów — co mogło wprawić w zakłopotanie postronnych ludzi — ale tak w głębi był solidny jak skała. Może było pewną odpowiedzialnością dbanie o niego, ale nigdy nie był to ciężar.”

Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pon 14:35, 17 Lip 2006    Temat postu:
 
Czytając to wszystko i uświadamiając sobie, że Syd nie żyje, robi się jeszcze smutniej...

Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Pon 16:12, 17 Lip 2006    Temat postu:
 
A mi wręcz przeciwnie, bo uświadomiłem sobie, że wcale nie miał tak spapranego życia, miał chociaż po części jakąś swiadomość, żył w zgodzie ze sobą. Dlatego, mimo że umarł, cieszę sie, że jednak nie był taki zbłąkany (a może nawet obłąkany) jak go zwykle przedstawiano.

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> The Vizier's Garden Party Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy