Forum Pink Floyd Strona Główna
 Forum
¤  Forum Pink Floyd Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Pink Floyd
BRAIN DAMAGE - Najlepsze polskie forum o Pink Floyd
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
The Mars Volta

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> Any Colour You Like Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
The Mars Volta
Autor Wiadomość
Emade
Grand Vizier


Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ten wniosek?

PostWysłany: Śro 16:49, 28 Gru 2005    Temat postu: The Mars Volta
 
Tak się właśnie zastanawiam, jak to z tymi kudłaczami jest.
Próbują ratować progrocka, czy swoją twórczością jeszcze bardziej wgniatają go w przeszłość (tworząc zupełnie nową jakość lub zżynając na potęgę od poprzedników - wybór zależy od nas samych) ?

Osobiście znam debiutancki album, "De-Loused in the Comatorium", który konceptualnością całą w swej okazałości opowiada o przyjacielu muzyków, Julio Venegasie (tutaj nazywa się Cerpin Taxt), który pragnie odejść z tego świata, lecz zapada w śpiączkę i tam wizytuje różne dziwne miejsca. Koniec końców, budzi się, ale wybiera śmierć.

Istnieje sporych rozmiarów forum anglojęzyczne dot. tej grupy, którego użytkownicy rzucają nowe światło na twórczość Mars Volta, bo zawartość tekstowa pełna jest niejednoznacznych konstrukcji, słów etc. dla zwykłego człowieka (przykład: co to jest 'caveat emptor' czy inny 'moatilliatta'?).

I chętnie porozprawiałbym na temat grupy.
Zaczynam - zna ktoś? :)

Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Nie 12:37, 05 Lut 2006    Temat postu:
 
Znam ten zespół. The Marst Volta Powstał w wyniku rozpadu At The Drive In, który nastąpił zaraz po wydaniu "Relashonship Of Command" (Album Dopracowany do perfekcji, Geniusz pod Każdym Względem). Skłóceni z kolegami wokalista Cedric Bixler-Zavala i gitarzysta Omar Rodriguez-Lopez założyli nowy twór - Mars Volta, natomiast reszta składu - gitarzyści Paul Hijonos i Jim Ward oraz perkusista Tony Hajjar - dobrali basistę Matta Millera i przeobrazili się w Spartę. Bardzo cenie sobie te Trzy zespoły. Polecam

Powrót do góry
Emade
Grand Vizier


Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ten wniosek?

PostWysłany: Nie 14:06, 05 Lut 2006    Temat postu:
 
Taaak! Man, widać, że ktoś zna tu TMV, man Smile.

Sparty jeszcze nie słyszałem, ale o wspomnianym albumie At The Drive In (Relationship Of Command Wink ) również dobrze się wypowiedzieć mogę.
Cedric ładnie powrzaskuje w "Arc Arsenal", by dla odmiany dać coś na kształt refrenu w "Invalid Litter Dept.".

A zapytam, zna ktoś koncertówkę TMV "Scabdates"?

Powrót do góry Zobacz profil autora
Emade
Grand Vizier


Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ten wniosek?

PostWysłany: Sob 1:29, 23 Gru 2006    Temat postu:
 
Hmmm, cisza od dziesięciu miesięcy, a zauważyłem, że słuchających TMV paru się uchowało na floydowym forumie. Więc rzucam kamieniem, może kilka się potoczy.

A więc, jak dla mnie "De-Loused in the Comatorium" to jednak jest osiągnięcie wielkie kudłaczy. Raz, że grają z nerwem, dwa, że nie kończy się czad po trzech minutach, a rozciągają, szukają, kombinują i bonusowo nie nudzą, trzy, że całość ma koncepcyjną, poniekąd atrakcyjną dla słuchacza (i czytacza) otoczkę, choć rozprawiają o tragedii przyjaciela, cztery, że daje się przy tym zawiesić bedła/uszęta, a wszak dzisiaj to niezbędne, a na dodatek rzadkość, by przy całokształcie, jaki prezentuje debiut TMV (i w ogóle cały band), można posądzić ich o całkiem nośne i znośne granie dla zwykłegło człowieczka.

"Frances" to zupełnie inna bajka. Widzę, że wielu po niej wysiadło, wielu dopiero po tym się przekonało. Ja niestety tego nie kupiłem. Za dużo wszystkiego.

"Amputechture" to ucieczka od koncepcyjnej otoczki (jednorazowa?), udana. Nie da się ukryć. Mamy do czynienia z kombinowanym graniem, choć "przebojowości" (wrrr, wredne słowo, ale użyć w kontekście teraźniejszości go trza) nie ma (porównując do debiutu). Wokale jednak genialne. Mniej postdrive-in'owskiego darcia jak na "De-Loused", chociaż też słychać, że gardziołek nieprzeciętny. Bardzo szanuję.

Za to koncertowy "Scabdates", o który pytałem to dziwadło. 40-minutowy "Cicatriz ESP"!

Powrót do góry Zobacz profil autora
smith
Fearless


Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 2573
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ja cię znam

PostWysłany: Sob 2:02, 23 Gru 2006    Temat postu:
 
jeśli idzie o mars voltę, to sprawa wyglada podobnie jak u koleżanki powyżej.
De-loused in the comatorium to arcydzieło nowego tysiąclecia. człowiek obyty w hc, może miałby w d... taki album, ale tutaj nie ma tylko szybkich nerwowych, screamowych utworów. one są zawieszone wysoko, i trwają ciągle na tym poziomie. no rewelacja. tak pozytywnej/rozkręcającej muzyki ze świecą szukać, choć paradoksem jest że opowiada o smutnym wydarzeniu. tylko okładka mnie męczy. taka no.. tragiczna Smile w sensie do bani. znaczy bania.. na talerzu... bania u cygana.. dobra koniec skoajrzeń Very Happy
pierwsza to była płyta ich i najbliżej do poprzedniej formacji.
frances the mute... no ja zafascynowany mars voltą, chciałem wiecej, wiec pożyczyłem tą płytę. i to był wieeeeelki błąd. zdenerwowała mnie. akuret wtedy miałem wielką zajawkę na psychodelią lat 60tych, od jefferson airplane przez doorsów, love po can i inne dziwadła, ale ten krążek... no poraził mnie. takie psychodeliczne flaki z olejem silnikowym. nie nie... ja postoję, poczekam na kolejny tramwaj na marsa.
i po-szło. amputechture. za dużo porgresji, za mało energii. za dużo kombinowania, za mało autentyczności. za długie kawałki, za małe treści. to już było. kiedyś. był taki zespoł... king crimson. mieli świetne albumy, ale to ten pierwszy osiagnął tylko wielki sukces (fakt potem były: islands, larks tongues in aspic czy w końcu red, ale faktem jest że to debiut był genialny do kwadratu kwadratu).
boję się że tmv pójda dalej w tym kierunku. a co za tym idzie, nici powrotu do grania z macierzystej formacji.... ;(

ps. ojaaa.. widzę włóczykija w avku Very Happy

Powrót do góry Zobacz profil autora
Emade
Grand Vizier


Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ten wniosek?

PostWysłany: Sob 10:48, 23 Gru 2006    Temat postu:
 
No, ja bym na powrót do grania w stricte At The Drive-In'owskim stylu nie liczył, bo oni sami odżegnują się od tamtych działań pod tamtym szyldem. Co nie znaczy, że my, słuchający, mamy się od tego odcinać, bo tego jednoznacznie się nie da Wink

PS. Kolega, nie koleżanka ;D
I faktycznie, to Włóczykij.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Szalony Gronostay
Fearless


Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 3033
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 20:41, 23 Gru 2006    Temat postu:
 
Ostatnio głośno bywa o tym zespole, i prawidłowo. Bo faktycznie to jeden z najbardziej obiecujących młodych progresywnych zespołów na tym nędznym świecie. O tym co zrobili w ogólnikach słyszał chyba każdy (mianowicie o "ożenieniu trupa rocka progresywnego z punk rockiem" - oksymoron? Nie!), niestety nadal wiele osób nie słyszało muzyki. Niech żałują. Debiut to właśnie mocno punkowa (nie znoszę tego gatunku, ale tutaj nie gryzie!), ale przede wszystkim prog rockowa płyta, rozimprowizowana, przepełniona do bólu latynoskim klimatem. Delicje, wspaniała rzecz. Drugi album trochę spokojniejszy, IMO trochę gorszy zarazem, ale też kawał dobrej muzyki. "Amputechture" to płyta już prawie zupełnie bez punkowych naleciałości, za to z niezwykle silnymi jazzowymi influencjami - w zasadzie powiedziałbym, że to fusion. Nowoczesne, specyficzne, latynoamerykańskie, ale fusion pełną gębą. Po dłuuuuuuuugim przesłuchiwaniu doszedłem do wniosku, że lepsza niż debiut - dla mnie to póki co druga po Celtic Frost płyta roku. Trudna jest, trzeba się przyzwyczaić do wokalu, który wydaje się jeszcze wyższy i bardziej świdrujący niż zwykle... Długo się w nią wkręcałem. Ale ona jest świetna. I tyle.

Powrót do góry Zobacz profil autora
smith
Fearless


Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 2573
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ja cię znam

PostWysłany: Pon 21:49, 25 Gru 2006    Temat postu:
 
Szalony Gronostay napisał:

Debiut to właśnie mocno punkowa (nie znoszę tego gatunku



Ej no... punk jest świetna muzyką... kurde no, aż sie wkruzyłem Smile

Powrót do góry Zobacz profil autora
Szalony Gronostay
Fearless


Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 3033
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 22:43, 25 Gru 2006    Temat postu:
 
Sorry, Winnetou, taki gust Wink

Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> Any Colour You Like Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy