Forum Pink Floyd Strona Główna
 Forum
¤  Forum Pink Floyd Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Pink Floyd
BRAIN DAMAGE - Najlepsze polskie forum o Pink Floyd
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Interptetacja Welcome To The Machine (i Wish You Were Here)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> Chapter 24 Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Interptetacja Welcome To The Machine (i Wish You Were Here)
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 3:07, 28 Gru 2005    Temat postu: Interptetacja Welcome To The Machine (i Wish You Were Here)
 
Jest napisane "interpretacje UTWORÓW", czyli niekoniecznie płyt, tak więc odzywam się. Chodzi mi o Welcome To The Machine - przez długi czas za cholerę nie wiedziałem jak to ma się odnieść do Baretta. Trochę z bratem pogadałem, powiedział bardzo ciekawą rzecz, przedstawił ciekawą teorię:

Barett, jak wiemy, nie wytrzymał sławy, stał się niezdyscyplinowany i wpadł w narkotyki. Wciągnął go showbiznes, a zarazem zepsuł go. I owa maszyna miałaby być aluzją właśnie do showbiznesu. A do tego słowa: "Witaj w maszynie, gdzie byłeś? To dobrze, że wiemy gdzie byłeś", a później: "Witaj w maszynie, o czym śniłeś? Wygląda na to, że mówiliśmy Ci o czym śnic". To miałoby być jakby przestrogą przed światem showbiznesu. Poza tym - pełno opisów: "Nie lubiłeś szkoły", "Wiesz, że nie jesteś niczyim głucem", jakby było mówione jakim był zanim wciągnęła go maszyna. Wciągnęła? Tak, przecież ten dźwięk na końcu...niczym odkurzacz. I później głos ludzi - tłum sław, został do nich wciągnięty.

To miałoby być wytłumaczenie konretnego przekazu, odniesienia do Baretta. Słuchając natomiast samego utworu i dźwięków w nim zawartych próbowałem wyobrazić sobie, co się tak naprawdę dzieje w danej chwili. I coś takiego wywnioskowałem:

Wszystko dzieje się na taśmie w jakiejś fabryce. Chodzi mi te taśmy, gdzie stoi pełno jakichś rzeczy, który zbliżają się po kolei i zostają pojedynczo poddawane jakiemuś procesowi. I taki jest początek. Na początku, w jednej ze słuchawek słyszymy dźwięk jakiejś maszyny, taki brzdęk, a później jakby przytrzaśnięcie. To miałoby być przesunięcie taśmy z rzeczami, a jedna z nich właśnie poddawana procesowi. Po chwili słyszymy dokładnie to samo, tym razem równo w obu słuchawkach, na środku. Zaczyna się proces następnej rzeczy, już tej, która jest głównym bohaterem utowru. Później przez prawie całą piosenkę opisywany jest proces, jakiemu poddawany jest nasz bohater. Jest to konkretnie proces powstawania jakiegoś inteligentnego robota w jakiejś maszynie. Pod sam koniec słyszymy odkurzacz, a po nim w tle odgłosy ludzi. W tym momencie uaktywnia się umysł owego robota. Głosy ludzi są ciche, słychać je jedynie w tle, ale chwilkę później jest jakby dźwięk "otwarcia", usunięcia się maszyny, końca procesu. Głosy stają się wyraźne i nowopowstały robot wkracza do życia. Cały proces trwał tak naprawdę chwilę, lecz został ukazany szczegółowo, w 6 minut. O tym, że trwał chwilę, świadczy fakt, iż na początku słychać inny proces, zanim nie następuje przesunięcie i główny bohater nie zostaje poddany maszynie.
Cały proces miałby być aluzją do narodzin człowieka.

Och, mam nadzieję, że ktoś zrozumie tę drugą (nad)interpretację. Twierdzę jednak, że wniosek z niej płynący jest mniej prawdopodobny, bo skoro to ma się odnosić do Baretta....Nie wiem, sami oceńcie, a najlepiej napiszcie własne interpretacje tego utworu.



Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 0:12, 23 Sty 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Karol
Arnold Layne


Dołączył: 25 Paź 2005
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa/Mokotów

PostWysłany: Śro 13:03, 28 Gru 2005    Temat postu:
 
Ja bym lepiej tego nie zinterpretował, naprawdę. Moje wyobrażenie (trudno powtórzę słowo po słowie Razz ) jest takie że... przedstawię to swoimi słowami (czyt. zmienie oryginał) "Witaj synu w showbiznesie, teraz już mamy nad Tobą kontrolę"... dalej już wiadomo "Gdzie się podziewałeś? W porządku wiemy gzie byłeś", "O czym śniłeś? W porządku powiemy ci o czym śnisz". Interpretacja Twojego brata Misiu, jest bardzo trafna. Twoja również jest bardzo dobra, dlatego że żyjemy w świecie maszyn. Jesteśmy kontrolowani (np. przez rodziców) i śnimy podświadomie (np. oglądam jakiś film, to już wiem że mi się on przyśni). To samo ze szkołą i innymi słowami wymienionymi w tekście. Bardzo dobrze Misiu Smile .

Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Śro 14:32, 28 Gru 2005    Temat postu:
 
Toś posłodził Wink Czyli dołączam się do tych "........ psychik" (wiesz o co mi chodzi Wink ). Piszcie dalej Smile

PS. Ten utwór to po prostu genialny majstersztyk Smile

Powrót do góry
Karol
Arnold Layne


Dołączył: 25 Paź 2005
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa/Mokotów

PostWysłany: Śro 14:43, 28 Gru 2005    Temat postu:
 
[offtopic] He he, jesteś w tych psychikach już w połowie. Musisz teraz się wykazać własną interpretacją na temat The Wall Smile . [/offtopic]

Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Śro 20:01, 28 Gru 2005    Temat postu:
 
Zgadzam się z tą interpretacją w 100%. Bardzo mi się podoba, może sam w krótce spróbuję wziąć coś na warsztat... chyba już nawet wiem co Cool

Powrót do góry
jaclaw
Moderator


Dołączył: 17 Wrz 2005
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Menelolandia

PostWysłany: Śro 20:38, 28 Gru 2005    Temat postu:
 
i ja pochwale ten opis...moim zdaniem trafny

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dizney
Grand Vizier


Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 22:31, 28 Gru 2005    Temat postu:
 
Coś za słodko tu Wink. Utwór można interpretować jak się chce, ale "Welcome To The Machine" nie ma nic wspólnego z Barrettem, to "Shine On" odnosi się częściowo do niego, choć sam Waters powiedział: "Bardzo mi smutno z powodu Syda...'Shine On' nie jest tak naprawdę o Nim - on jest tu tylko symbolem wszystkich ekstremalnych przypadków nieobecności jakim niektórzy ludzie się poddają, aby poradzić sobie z tym straszliwym smutkiem współczesnego życia - aż do kompletnego wycofania się z niego".
Wracając do "Welcome To The Machine": cała wymowa jest jasna - opowiada o dostaniu się muzyka rockowego w trybu maszyny showbusinessu. Pierwszy dżwięk to zamykanie się drzwi - przechodzimy ze świata "wolnej", nieskrępowanej, odkrywczej muzyki w świat opanowany przez sztywne reguły - świat "maszyn". Na zadawane pytanie są już gotowe odpowiedzi ("where have you been?, It's alright we know where you've been"). Nasz muzyk chciał koniecznie zostać gwiazdą, ale musiał odczekać swoje aby zostać uformowanym ("in the pipeline" - co można przełożyć "na taśmie produkcyjnej"). Dostał zabawki i obligatoryjne formowanie grupowe ("provided with toys and scouting for boys"). Nie z miłości do muzyki, ale by być buntownikiem z gitarą kupił sobie ten instrument ("bought a guitar to punish your ma") - matka pewnie by wolała, żeby skończył szkołę a potem miał dobrą pracę, ale on nie lubi szkoły i wie, że nie jest w ciemię bity ("didn't like school and you know you're nobody's fool"). Czas już, byś dostał się w tryby maszyny ("So Welcome to the Machine"). Potem słychać wzloty i upadki w środkowej partii instrumentalnej, próby przebicia się "żywej" muzyki. I znów padają pytania, na które są gotowe odpowiedzi ("What did you dream? It's alright we told you what to dream"). Chcesz sławy i pieniędzy, więc maszyna zagłusza twój artystyczny głos, aby zrealizować te marzenia. Drzwi się otwierają (winda?) i wchodzisz w środek party - twoje marzenie się spełniło, ale czy nie ma tu pustki, braku prawdziwego kontaktu między ludźmi?

Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Nie 3:49, 22 Sty 2006    Temat postu:
 
A ja sobie ten temat odkopię, bo połączyłem obie interpretacje, jakie przedstawiłem na początku. Ale o tym za chwilę.
Dizney napisał:

'Shine On' nie jest tak naprawdę o Nim


A Wish You Were Here nie? Cała płyta tyczy się Baretta, a owy muzyk, o którym opowiadasz, to pewnie Barett. Skąd takie przekonanie, że tylko Shine On You Crazy Diamond jest dla niego? Smile


No więc powiem już moją ostateczną interpretację. Od samego początku, z przejścia z Shine On You Crazy Diamond do Welcome To The Machine jesteśmy Sydem na taśmie produkcyjnej, który zbliża się, by poddano go procesowi przemiany poprzez maszynę showbiznesu. Słychać, jak ktoś inny jest poddawany przemianie obok - stąd za pierwszym razem dźwięk maszyny w innej słuchawce. Później słychać przejście do środka - tak, to Barett został przygnieciony przez jakiś opadający filar i rozpoczął się proces przemiany. W sposób dosłowny jest ona ukazana w dwóch momentach - 2:55 i 5:11, kiedy to słychać te dźwięki (swoją drogą - za każdym razem przechodzą mnie ciary gdy to słyszę Smile ). Przed 2:55 słyszymy teksty mówiące o tym, co było, zanim Syd nie został wciągnięty przez maszynę. Później, przed 5:11, słowa oznajmujące fakt, jakby było już za późno - "To dobrze, że mówiliśmy Ci o czym śnić" (a nie "o czym śnisz"). Następuje przemiana, a później słychać ciche odgłosy ludzi. W końcu dobiega ona końca, maszyna otwiera się i słychać ludzi - tłum sław, wszystkich, którzy byli poddani procesowi przed Barettem, byli przed nim na taśmie produkcyjnej. To miałoby w pewnym sensie mówić również ogólnie o popularności - o tym, że nie daje ona szczęścia, bo zmienia wszystkich, którzy zostaną w nią wciągnięci. Takie rzeczy taśma produkcyjna, filar przytrzaskujący na początku Syda to oczywiście metafora do tytułowej maszyny, która tak naprawdę jest właśnie showbiznesem. Cały proces został ukazany w ok. 6 minut, gdyż miało to być bardziej wyszczególnione, ważne, a trwał tak naprawdę kilka sekund - na początku słychać inną przemianę, która właśnie tyle trwała. I jednym z powodów, dla których twierdzę, że to MUSI być o Sydzie jest dalsza interpretacja Have A Cigar. Tu jest jakby początek z nałogiem - "Poczęstuj się cygarem", to często są początki, gdy ktoś nam zaproponuje, my spróbujemy. Tak się zaczyna. Cygaro (a nie narkotyki) jest bardziej wyraziste do faktu, że jest się już wśród sław, bogaczy, bogaci raczej wolą cygara niż zwykłego skręta Wink Potwierdza to wszystko tekst - mówi o tym, jak to na początku jest wspaniale po spożyciu narkotyku: "You're gonna go far, fly high". Tu jakby argumenty, dlaczego warto wpaść w ten nałóg. "The band is just fantastic, that is really what I think" - tutaj już Syd poleciał, wszystko jest wspaniałe i piękne. "We're just knocked out. We heard about the sell out. You gotta get an album out" - tutaj rozczarowanie mimo ciężkiej pracy, dlatego Barett "poczęstował się cygarem", czyli wpadł w narkotyki. No więc nałóg miał fatalne skutki, Baretta usunięto z zespołu, później zatęskniono za nim - stąd Wish You Were Here, refleksja. "So you think you can tell Heaven from Hell, blue skies from pain" - tutaj jakby w smutku coś w stylu: "A nie mówiliśmy?". Bardzo smutne wytknięcie bolesnej prawdy, z nutką ironii, ale tylko pogłębiającej rozpacz, do czego prowadzą narkotyki i cały szum wokół popularności. Utwór śpiewany do stojącego przed jednym z członków zespołu (Bo "I wish", raczej Watersem) Sydem, który w końcu okazuje się być fatamorganą, która zanika przy wietrze Pustyni. Stąd tak wielki smutek - coś w stylu "to był tylko sen", lecz chodzi tu właśnie o fatamorganę. Na jakiej podstawie tak uważam? Na podstawie zdjęcia w książeczce. Shine On You Crazy Diamond jest jakby otoczką mającą na celu powiedzieć, że cokolwiek się działo, dzieje i dziać będzie, ten szalony diament, który jest w nim, ma świecić. Cokolwiek się działo - Pts. 1-5, cokolwiek się dziać będzie - Pts. 6-9. Piękna klarma.
I tym sposobem zinterpretowałem już całe Wish You Were Here Wink Ale nie powiem, że to jakiś problem czy coś, bardzo lubię interpretować utwory czy albumy.

Myślę, że książeczka również może pomóc w zrozumieniu tego albumu. Okładka ma związek pewnie z Welcome To The Machine - dwaj witający się ludzie, jeden to człowiek, którego nie wciągnęła maszyna, drugi, palący się, to właśnie symbol Baretta - wciągniętego przez showbiznes. Z jego strony jest cień, tworzy się ciemność, co symbolizuje porażkę tej strony. To pole to nie jest może jakaś roślina, którą przerabia się na cygara albo coś takiego? To miałoby być Have A Cigar. No i człowiek na Pustyni z nogą opartą o walizkę - fatamorgana z Wish You Were Here. Bo że to jest fatamorgana, to chyba widać Wink

Acha, na sam koniec jeszcze jedna rzecz, dlaczego to wszystko ma być o Sydzie: o ile się nie mylę, Pink Floyd tworzył z albumów historie, całe płyty mówiły o jednym. Dlaczego tutaj miałoby być inaczej, tym bardziej, że wszystko do siebie dobrze pasuje? Bo po co miałoby być Welcome To The Machine i Have A Cigar, jeśli nie pasują do kontekstu reszty? To nie Pink Floyd, by coś takiego mogło mieć miejsce. Ten muzyk rockowy to właśnie Barett. Myślę, że Watersowi bardziej chodziło o to, że Shine On You Crazy Diamond jest tak naprawdę tą skruchą, tym głównym motywem, by Diament Świecił, główną myślą albumu. Reszta opowiada po prostu historię - co było i jak. O tym, że sam utwór Wish You Were Here jest dla Baretta, wiedzą chyba wszyscy. Jak dla mnie to oczywiste Smile



Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 1:15, 24 Sty 2006, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Emade
Grand Vizier


Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ten wniosek?

PostWysłany: Nie 11:27, 22 Sty 2006    Temat postu:
 
Dobra, wypowiem się Smile

Owóż, Floydzi lubili tworzyć albumy, które zawierałyby jakiś koncept, pomysł, przesłanie. Zazwyczaj inspirowali się wydarzeniami ze swojego otoczenia, których byli albo świadkami, albo po prostu widzieli, biernie obserwowali, nic nie robili, by to zmienić, ale to tak trochę abstrahując. Jak sam potem Waters napisał, ma on "amazing powers of observation" ("Nobody Home").

I tak - tym razem było podobnie. Jestem w stanie się zgodzić, że całą płytę zainspirował Syd Barrett i jego dziwne losy. Ale Floydzi nie lubili być jednoznaczni. Całemu albumowi nadali bardziej uniwersalną wymowę. Całość traktuje o nieobecności (vide: tytuł płyty i kompozycja wiadomo która), kryzysu kontaktów międzyludzkich (vide: sytuacja w grupie, która w trakcie sesji prawie nie istniała).

Generalizując - Floydzi zazwyczaj na swoich albumach, które opowiadały o osobistych przeżyciach, pod przykrywką przemycali uniwersalne przesłanie, pewne ideem jakie zazwyczaj były odczytywane w pierwszej kolejności.
Co nie zmienia faktu, że postać Syda Barretta była strategiczną podczas sesji do "Wish You Were Here". Sam zresztą się pojawił podczas nagrywania albumu. Wszedł w płaszczu, zupełnie łysy z torebką słodyczy. Zapytał, "gdzie ma dograć gitarę", ale bodajże Roger powiedział, że wszystko już jest. Puścili mu kawałek "Shine On", ale Syd orzekł, że "brzmi czerstwo". Piękne Smile.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pon 0:01, 23 Sty 2006    Temat postu:
 
Emade napisał:

Generalizując - Floydzi zazwyczaj na swoich albumach, które opowiadały o osobistych przeżyciach, pod przykrywką przemycali uniwersalne przesłanie, pewne ideem jakie zazwyczaj były odczytywane w pierwszej kolejności.


Również nad tym myślałem i zgadzam się w 100%. Przykładem jest np. moja druga interpretacja Welcome To The Machine. Interpretacji i przesłań można się doszukać wielu, ale inspiracja zawsze była raczej jedna.
Emade napisał:

Sam zresztą się pojawił podczas nagrywania albumu. Wszedł w płaszczu, zupełnie łysy z torebką słodyczy. Zapytał, "gdzie ma dograć gitarę", ale bodajże Roger powiedział, że wszystko już jest. Puścili mu kawałek "Shine On", ale Syd orzekł, że "brzmi czerstwo".


A to prawda, że Panowie nie poznali Syda? Dlatego więc w Shine On You Crazy Diamond są np. słowa: "Nobody knows where you are". Nie wiem czy to pradwa, słyszałem coś takiego.

No i zaraz zmienię trochę tę interptretację ostateczną i nazwę tematu na bardziej odpowiednią Smile

Powrót do góry
Dizney
Grand Vizier


Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 22:18, 29 Sty 2006    Temat postu:
 
Przepowiednie Nostradamusa są też na tyle uniwersalne, że można pod nie podłożyć dowolne wydarzenie i będzie wyglądało, że się sprawdzają. Tak jak z podkładaniem Syda do wszystkich utworów na WYWH. Cytowałem Watersa, który się na ten temat wypowiadał. Podejrzewam, że teoria z Sydem została później dobudowana dla celów raczej komercyjnych. Bo co, nagle po 7 latach od "rozstania" zaczyna im być żal? Nie czuli się wcześniej odpowiedzialni za to, co się stało z Sydem - bądź co bądź dorosłym facetem. I zauważ też i to, że Syd pojawił się w studio dopiero w czasie miksowania gotowego już SOYCD - jego pojawienie się nie mogło więc być inspiracją dla powstania albumu ani tego utworu. Nie dali mu nawet gitary do ręki - potraktowali jak gościa w studio. Barrett był tylko na starcie, gdy grupa była dopiero raczkująca (w stosunku do giganta jakim stała się w połowie lat 70-tych). Problemem Syda była choroba psychiczna spotęgowana w jakiś nieokreślony do końca sposób przez narkotyki, a nie show-business. Wtedy wszyscy brali LSD (pamietasz Lucy In The Sky With Diamond?). Have A Cigar nie jest o żadnym częstowaniu narkotykiem i roztaczaniu wizji, jak jest wspaniale po wzięciu. Chyba że tym narkotykiem jest podpisanie kontraktu. Jest tylko o tym, że dla show-businessu jestes tylko produktem, który ma przynieść zysk. Co do concept albumów to przypominam, że pierwotnie na WYWH miały być tylko utwory Shine On, Raving And Drooling oraz You Gotta Be Crazy - i którym zwierzakiem miał być Syd ? Wink
Wszystkie źródła wraz z najważniejszym - Rogerem Watersem, który był mózgiem tego albumu - podają, że tematem albumu jest alienacja, nieobecność a nie Syd Barrett. Nawet Mason w swojej książce pisze o niespodziewanym spotkaniu z Sydem: "Próbowaliśmy dalej ciągnąć naszą sesję, puszczając jeden z ukończonych fragmentów (legenda głosi, że był to utwór SOYCD, na którym najbardziej odcisnęło się piętno obecności - lub nieobecności - Syda; mam jednak co do tego pewne wątpliwości)". I dalej "Wszystkie teksty już były napisane, ale wizyta Syda wydobyła z nich dodatkowe pokłady melancholii".
Niestety wpływ Syda na stworzenie WYWH nalezy włożyć między bajki, choć to piękna bajka, która zaczęła żyć własnym zyciem.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pon 0:00, 30 Sty 2006    Temat postu:
 
Ja się przyłączę do Dizneya i odniosę do początku wypowiedzi: ja lubię czytać czyjeś interpretacje, ale nie lubię NADINTERPRETACJI.
Cytat:

Przepowiednie Nostradamusa są też na tyle uniwersalne, że można pod nie podłożyć dowolne wydarzenie i będzie wyglądało, że się sprawdzają.


Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Pon 3:51, 30 Sty 2006    Temat postu:
 
Marcin S. wcześniej napisał:

Zgadzam się z tą interpretacją w 100%. Bardzo mi się podoba (...)


Marcin S. napisał:

ja lubię czytać czyjeś interpretacje, ale nie lubię NADINTERPRETACJI.


Question


Dizney napisał:

Bo co, nagle po 7 latach od "rozstania" zaczyna im być żal?


A czemu nie? Poza tym - skąd pewność, że nagle? Może nie mówili o tym wcześniej, a teraz po prostu nagrali album...?
Dizney napisał:

Nie czuli się wcześniej odpowiedzialni za to, co się stało z Sydem - bądź co bądź dorosłym facetem.


O ile się nie mylę, decyzja dla reszty Panów była bardzo trudna, a sam Syd był wielkim kumplem Rogera. Czuli się odpowiedziali za to, co się z nim stanie. Poza tym - skąd wiesz, że później także się nie czuli? Tak mi tylko przez myśl przeszło (od razu mówię, że nie używam tego jako żaden argument), że po ogronym sukcesie Dark Side Of The Moon, Panom smutno się zrobiło, że Syd, dzięki któremu Pink Floyd w ogóle istniało i odniosło pierwsze sukcesy, nie miał udziału w tym największym sukcesie.
Dizney napisał:

I zauważ też i to, że Syd pojawił się w studio dopiero w czasie miksowania gotowego już SOYCD - jego pojawienie się nie mogło więc być inspiracją dla powstania albumu ani tego utworu.


Nikt nie twierdził, że jego pojawienie miałoby być inspiracją, lecz to, że po prostu było go brak. Piszesz, że jego pojawienie się nie mogło być inspiracją nawet dla powstania Shine On You Crazy Diamond, a wcześniej zacytowałeś Rogera, który właśnie o tym konkretnym utworze powiedział, jakoby miałby on być dla Syda. Coś tu się nie zgadza Wink
Dizney napisał:

Problemem Syda była choroba psychiczna spotęgowana w jakiś nieokreślony do końca sposób przez narkotyki, a nie show-business.


Tylko że showbiznes chyba był przyczyną nałogu w jaki wpadł Barett, nie?
Dizney napisał:

Wszystkie źródła wraz z najważniejszym - Rogerem Watersem, który był mózgiem tego albumu - podają, że tematem albumu jest alienacja, nieobecność a nie Syd Barrett.


A zaprzeczył konkretnie, że nie Syd Barett czy tylko powiedział o tej nieobecności? Tylko pytam, bo nie wiem. Ale jeżeli niczemu na temat Syda dosłownie nie przeczył, to jak mogła być inspirowana owa nieobecność? Tym bardziej, że Shine On You Crazy Diamond już ma konkretny przekaz.
Dizney napisał:

Have A Cigar nie jest o żadnym częstowaniu narkotykiem i roztaczaniu wizji, jak jest wspaniale po wzięciu. Chyba że tym narkotykiem jest podpisanie kontraktu. Jest tylko o tym, że dla show-businessu jestes tylko produktem, który ma przynieść zysk.


Ty również piszesz interpretacje, a mnie tak zastanawia: skąd to wiesz? Wink To chyba również Twoja interpretacja, no nie?
Dizney, cytując Nicka Masona, napisał:

"Wszystkie teksty już były napisane, ale wizyta Syda wydobyła z nich dodatkowe pokłady melancholii".


Czyli jakiś wpływ na nie miała?

I jeszcze jedna rzecz - dlaczego Roger na Live 8 przed Wish You Were Here powiedział, że owy utwór dedykuje przede wszystkim jemu? Jak dla mnie wszystko, co jest zawarte w utworach się zgadza. I nie nadinterpretuję, bo wszystko jest jasno, po kolei, tylko ja to tak ujmuję Wink Nie widzę w tym nic naciąganego.

Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Pon 23:36, 30 Sty 2006    Temat postu:
 
Misiu napisał:

Marcin S. napisał:

Zgadzam się z tą interpretacją w 100%. Bardzo mi się podoba (...)




Marcin S. napisał:

ja lubię czytać czyjeś interpretacje, ale nie lubię NADINTERPRETACJI.




Question



Ekhm... nie zauważyłeś, że upłynęło trochę czasu od tamtego czasu, więc:
a) mogłem zmienić zdanie
b) mogłem posiąść trochę informacji, które zmieniły mój pogląd

Poza tym- napisałeś 2 (słownie: DWIE) interpretacje. W drugiej IMHO przekombinowałeś.

Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Wto 1:20, 31 Sty 2006    Temat postu:
 
No moim zdaniem nie, ale zostawmy ten wątek. Wink

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> Chapter 24 Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy