Forum Pink Floyd Strona Główna
 Forum
¤  Forum Pink Floyd Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Pink Floyd
BRAIN DAMAGE - Najlepsze polskie forum o Pink Floyd
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
relacje z koncertu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> On The Run Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
relacje z koncertu
Autor Wiadomość
LukasK
Lunatic


Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: inąd

PostWysłany: Pią 21:20, 22 Kwi 2011    Temat postu:
 
Stojac w GC w poniedziałek miałem ograniczone ruchy. Gęsto od luda, więc pozwoliłem sobie czasem na klaskanie (w RLH było to awykonalne), ale nazi-pink nie mogłem sobie odmówić, a coo... Very Happy

zdravim

Powrót do góry Zobacz profil autora
badworm
Worm


Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:45, 22 Kwi 2011    Temat postu:
 
Witam wszystkich tak na wstępie Smile Byłem na koncercie w poniedziałek z Lukasem K, choć nie w Golden Circle a na tylnej części płyty. Jako, że był to mój pierwszy koncert w Altas Arenie to na wstępie chciałbym się podzieilić paroma uwagami organizacyjnymi. Trzeba przyznać, że wypadło to dosyć blado w porównaniu z Ergo Areną na granicy Gdańska i Sopotu. Tylko dwa wejścia na płytę z masakrycznymi kolejkami - na całe szczęście jeden z ochroniarzy w pewnym momencie poprosił grupę osób z drugiej kolejki do innego wejścia i dzięki temu byliśmy w środku w ciągu 5 minut od zajęcia miejsca w kolejce Smile Jeśli chodzi o rozdzielanie ludzi na sektory w środku to zauważyłem dosyć ciekawą rzecz - niezależnie od posiadanego rodzaju biletu można chyba było wejść na płytę (miałem tylko jedną kontrolę na samym wejściu do budynku) a dokładniej sprawdzali bilety przy wejściu na Golden Circle i trybuny. Sama hala zaskakuje dosyć małą ilością miejsc siedzących na wprost sceny - czyli generalnie tych najlepszych.

Ceny gadżetów były po prostu chore - od 110 do 150PLN za koszulkę - kto to ustalał??!! 50PLN za koszulki (oryginalne Klingklang) na krakowskich koncertach Kraftwerk to przy tym dosłownie za darmo były...

Reżyserka swoim rozmiarem zwaliła mnie z nóg - cały spektakl nadzorowało stamtąd chyba 10 osób (tyle naliczyłem na kilka minut przed rozpoczęciem koncertu): 2 akustyków i 8 osób odpowiedzialnych za wizualizacje. Było nawet osobne stanowisko do sterowania nadmuchiwanymi kukłami i swobodnie latającą świnią (podobnie jak sterowiec, a nie na sznurku jak na TAPFS), z joystickiem do jej sterowania.

Sam koncert - poezja, emocje jakich chyba do tej pory nie miałem okazji doznać. Już na samym początku, gdy pojawił się fragment procesu Spartakusa, to myślałem, że w oczekiwaniu na to co będzie dalej zejdę na zawał Smile In The Flesh chłonąłem wszystkimi zmysłami. Potem chwila spokoju w The Thin Ice i pierwszej części ABITW. Emocje (w tym również niestety negatywne, o czym za chwilę) znów poszły w górę przy The Happiest Days of our lives i ABITW part 2. Mother - wiadomo, spokojnie, fajnie odświeżone i z dwoma Rogerami Smile Goodbye Blue Sky także po nowemu w sferze wizualnej. Empty Spaces chyba z nieco skróconą animacją względem filmu za to What Shall We Do Now tak, jak powinno - super! Nie zawiodłem się i dwukrotnie doczekałem się krzyczącej twarzy wyrastającej z muru - na to czekałem wiele lat. Zauważyłem jednak, że pod koniec Roger chyba trochę się spóźniał z tekstem - jeśli przyjąć film za punkt odniesienia to zostawał w tyle o 1-2 wersy względem tego, co aktualnie było wyświetlane w animacjach.

W Hey You ogromnie mi się spodobał fragment animacji z biegnącą w kierunku publiczności straszną postacią i uderzającą otwartą dłonią w mur. Przestraszyłem się, a o to chyba chodziło - element z zaskoczenia we w sumie dosyć spokojnym kawałku. Comfortably Numb - wiadomo, przepiękne solówki grane na szczycie Ściany - dokładnie tak, jak sobie to wyobrażałem. A to, co działo się dalej to już po prostu odlot był, gdy Pink przeistoczył się w nazistę. Zabrakło chyba tylko jakieś reakcji ze strony publiczności na pytanie wykrzykiwane przez Watersa w In The Flesh a i skrzyżowanych rąk w górze jakoś mało widziałem. Z tego, co teraz widzę na YouTube (jeszcze mam ciary na plecach jak to oglądam) to we wtorek lepiej to wyszło - po In The Flesh słychać okrzyki "Hammer, hammer!". Nie spodobała mi się też nieco zmieniona kolorystyka pewnych elementów wystroju, np. w logo z młotami. Zabrakło też krzyczącej twarzy wyrastającej z muru w Waiting for The Worms ale scena z maszerującymi młotami wszystko zrekompensowała - byłem w raju, 12 lat na to czekałem Smile The Trial z nieco zmienionymi animacjami, walący się mur, piękne zakończenie z zespołem przed murem i zgodnie z przewidywaniem brak bisów. 28 utworów z genialnymi wizualizacjami minęło raz dwa, jak pewnie znaczna większość osób w hali byłem niesamowicie szczęśliwym człowiekiem, że dane mi było to zobaczyć. Poza paroma przypadkami sprzężeń to muzycznie nie mam nic do zarzucenia koncertowi.

Niestety w trakcie koncertu miał też pewien wybitnie nieprzyjemny incydent. Stałem tuż przed reżyserką, mniej-więcej na środku. Obok mnie stał osobnik, który nie dość, że chyba pomylił salę koncertową z teatrem (pewnie usłyszał, że The Wall to opera ale nie dosłyszał, że rock-opera) to jeszcze okazał się chamem i burakiem. Czekałem 12 lat na ten koncert i przy takich emocjach, jakie były na samym początku miało przecież prawo mi się wyrwać z gardła "So Ya, thought Ya..." zaśpiewane razem z Rogerem - rozumiem, że mogło to komuś przeszkadzać ale przekazywanie swojej opinii na ten temat w sposób wybitnie wulgarny jest po prostu przejawem chamstwa. A w okolicy Another Brick n The Wall Part Two to facet mnie wkurzył na całego - przeszkadzało mu klaskanie do rytmu, co znowu skomentował w sposób nienadający się do zacytowania. Odpowiedziałem mu, że chyba pomylił salę koncertową z teatrem i jak chce sobie spokojnie posłuchać to niech się przeniesie na trybuny. Jego odpowiedź brzmiała "Jak chcesz sobie poklaskać to wyp...laj pod scenę". Nie mając zamiaru dalej dyskutować z takim burakiem przeniosłem się nieco dalej w lewo, do dwójki osób kiwających się w rytm muzyki - normalnych fanów, z którymi trochę sobie pogawędziłem w trakcie przerwy (pozdrawiam ich w tym miejscu serdecznie). Okazało się, że byli również w styczniu na koncercie TAPFS w Gdańsku - wymieniliśmy się opiniami na ten i parę innych tematów Smile Tamten burak, przez tych kilka pierwszych utworów (pomijam sam początek bo wtedy nie zwracałem na niego uwagi) nie okazywał praktycznie żadnych emocji, tylko czasem zdjęcia robił - co jakiś czas zerkałem na niego. Młody łepek, w jasnej koszuli i w dżinsach. Nie mam pojęcia co on robił na tym koncercie. Przez niego straciłem nastrój na drugą połowę pierwszej części koncertu...

Powrót do góry Zobacz profil autora
makkam121
Worm


Dołączył: 19 Kwi 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:27, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Oj, Graham...strasznie zazdroszczę ci bycia na obu koncertach. Sam się trochę nad tym zastanawiałem (póki jeszcze mogłem), ale górę wzięła podświadomość mówiąca: "przecież już byłeś". Teraz mam potworny niedosyt. Gdybym chociaż był spoza Łodzi, to mógłbym się usprawiedliwić przed sobą. Teraz będzie mi to ciążyło.

Odsłuchiwałem The Wall już z kilka razy po koncercie i zauważyłem, że dostrzegam w tym albumie nowe rzeczy, przed oczami stają mi nowe skojarzenia, trochę inaczej patrzę na ten album. Jakby jeszcze bardziej mi się podobał, chociaż już przedtem go uwielbiałem.

A co do publiczności to powiem, że też wydała mi się strasznie sztywna, a stałem w GC(chociaż słyszałem, że na trybunach było jeszcze gorzej). Nie raz padały na mnie krzywe spojrzenia, ale na szczęście nikomu nie zachciało się dyskutować. I odniosłem wrażenie, że duża część publiki słabo zna album. Wie tyle, że jest kultowy i sławny. Ale pewnie gdyby ich poprosić o wymienienie więcej niż 5 piosenek to nie daliby rady.

Powrót do góry Zobacz profil autora
michal_bn
Seamus


Dołączył: 21 Kwi 2011
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zagłębie Dąbrowskie

PostWysłany: Sob 10:05, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Odniosłem bardzo podobne wrażenie jak makkam121. Wychodząc z hali słyszałem dużo głosów krytyki, że ktoś tam przyjechał na koncert a nie na show, że słabe nagłośnienie, że nie zagrali najlepszych kawałków, że , cytuję "O CO W OGÓLE TU CHODZI???". Po pierwszej części pan w średnim wieku (40-45 lat) stojący w koszulce The Wall spytał mnie co się dzieje, jak poinformowałem go o 15 minutowej przerwie to się zdziwił i mi raczej nie uwierzył. Chwile potem spytał skąd to widziałem i czy byłem kiedyś na czymś takim. Odpowiedziałem ze nigdy nie byłem, ale widziałem 1000 razy DVD i ten spektakl ma już ... 32 lata.

O czym to świadczy??? O tym że mimo dużej ceny biletów na hali znalazło się bardzo dużo osób przypadkowych, którzy Pink Floyd znają tylko z nazwy. Myślę że gdyby policzyć osoby, które wiedziały o co chodzi w tym spektaklu, osób które znały utwory z całej płyty, a nie tylko ABITW, to nie byłoby ich więcej niż 1/3 hali. Ale są też plusy. Sytuacja materialna w naszym kraju znacznie się poprawiła Wink

Powrót do góry Zobacz profil autora
emily
Lunatic


Dołączył: 31 Maj 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 11:08, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Macie rację. Zachowanie niektórych ... OSOBNIKÓW (bo na pewno fanami nie można ich nazwać) było przykre.
Na przykład: stojąc pod sceną w GC zauważyłam, że w mojej "okolicy" tylko ja i Annia miałyśmy w odpowiednim momencie skrzyżowane ręce - "stare ignoranty" Wink przed nami skupiły się na lustrowaniu Rogera komórkami, "no bo przecież podszedł tak blisko"...
Dla mnie było to żałosne i świadczyło o kompletnym braku szacunku dla Artysty, o czym pisałam już wcześniej.

Ponad to spotkałam się z opinią "fana" PF, który na pytanie "Jak wrażenia po koncercie" odpowiedział mniej więcej tak: "No, fajnie było, ale na Gilmour'rze podobało mi się bardziej, bo to był koncert, a Roger zrobił z The Wall show, pokaz animacji..."
Myślę, że nie wymaga to komentarza z mojej strony - każdy z Was pewnie ma na temat tej wypowiedzi podobną opinię...

Wydaje mi się jednak, (a przynajmniej mam taką nadzieję) że większość "sztywniaków" zasilało grono "starszego pokolenia", które raczej nie zna angielskiego i w związku z tym nie ma bladego pojęcia O CZYM jest The Wall, i "po co to całe przedstawienie" - niech to będzie dla nich usprawiedliwieniem.
"Młodzi" w większości spisali się chyba nieźle, nieprawdaż? Cool



Ostatnio zmieniony przez emily dnia Sob 11:09, 23 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Szymon
Worm


Dołączył: 16 Lip 2010
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:25, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
To ja też coś napiszę. Na wstępie wspomnę o tym, że w Łodzi nigdy nie byłem i jak tu przyjechałem to się strasznie zawiodłem. Straszny bród, a po ściemnieniu się miasto jakby wymarło, na dodatek pod Atlas Areną grupa naćpanych/pijanych kiboli zaczęła się rzucać w stronę wracających z koncertu, widać szukali okazji żeby dać komuś po mordzie, ot tak po prostu.
Sama Arena w porządku, przyjechałem ok. 18:10 pod halę (19 kwietnia) i wszedłem na sektor D właściwie bez zatrzymania, zero kolejek, widać miałem farta. Po drodze przejrzałem sklepik z gadżetami, ceny okropne.. ale teraz trochę żałuję że przyżydziłem, bo koncert był wart jakiejś pamiątki w postaci t-shirta.

Jeśli chodzi o ludzi- takiego chamstwa jak wspomnieliście wcześniej na własnej skórze nie doświadczyłem, ludzie w moim sektorze klaskali, nikt nikomu uwagi nie zwracał. Co prawda widać że wiele osób miało z The Wall i ogólnie Floydami niewiele wspólnego, po zakończeniu pierwszej części myśleli że to już koniec koncertu. Ale ogólnie nie było źle, śmieszył mnie tylko las rąk z komórkami w łapach, współczuję tym co musieli za takimi stać. Używanie lampy błyskowej po tylu ostrzeżeniach to już ewidentne chamstwo i polaczkonaldia.


Co do samego koncertu, co tu dużo mówić- jak było każdy wie. Myślę że każdy był zadowolony, nawet ten który nie słucha tej muzyki na co dzień. Głos Watersa wyjątkowo dobry (Po Live 8 spodziewałem się czegoś gorszego), pojawiały się teorie że momentami śpiewał z playbacku- tego nie wiem, może osoby co stały bliżej wiedzą lepiej. Szczególne wrażenie zrobiło na mnie rozpoczęcie koncertu- In The Flesh? - coś niesamowitego. Jakby ktoś się mnie spytał o słabsze momenty to musiałbym pomyśleć, w tym momencie nie wiem. Nawet nielubiane przeze mnie Bring the Boys Back Home wyszło w połączeniu z efektami na ścianie bardzo fajnie.

Teraz ogarnia mnie tylko lekki smutek, że było tyle czekania i już po. A co gorsze to mogła być ostatnia okazja na zobaczenie jednego z Floydów na żywo. Ehh. Smile Teraz czekać tylko na DVD z Londynu, będzie co wspominać.

Powrót do góry Zobacz profil autora
annia
Seamus


Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:34, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Ja tam nie zauważyłam żadnego playbacku - nie żebym na to zwracała mocno uwagę, ale z tego co mi się wydaje to nie było...
Teraz dopiero doszłam do siebie żeby jakoś to normalnie powspominać, podczas koncertu byłam momentami w takim szoku, że to się dzieje naprawdę, że nie wszystko przyjmowałam do świadomości - np. moment rozbicia samolotu zauważyłam w ostatniej chwili.
Oglądałam filmik z drugiego dnia, gdzie samolot robił się dopiero pod sm koniec, gdy ściana miała być już prawie burzona - niesamowicie to wyglądało, szkoda że u nas też się coś nie zacięło Smile
Co do żywiołowiości - wydaje mi się, że na golden circle dość dużo osób aktywnie brało udział w koncercie, ale znajomi co stali na płycie też mówili że stali sami ze skrzyżowanymi rękami i że nie wszyscy wykrzykiwali choćby "tear down the wall"
Ja w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie zasłaniam i przeszkadzam osobom stojącym z tyłu - ale uznałam że jak ktoś nie będzie widział, to mi to powie, a ja będę przeżywać koncert jak sama uważam za słuszne Razz

Powrót do góry Zobacz profil autora
KubaWinter
Atom Heart Mother


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zurych

PostWysłany: Sob 13:41, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Hmmm... z tego, co czytam, wynika, że trzeba było mieć trochę szczęścia, żeby trafić na dobre towarzystwo na koncercie. Niestety, na każdym trafiają się lanserzy, którzy przychodzą jedynie, bo wypada być, żeby pochwalić się potem znajomym. A to, że nie wiedzą, o czym jest koncert? Byli, są rozliczeni, jest czym błysnąć. Nic z tym nie zrobimy. Pewnie podobnie mógłby ktoś powiedzieć o mnie, gdybym poszedł na koncert Claptona, Bonamassy czy Knopflera - słucham ich, lubię i cenię, a jednak nie znam tekstów na pamięć. Wyszedłbym pewnie na buca, który nie wie jak się zachować na takim koncercie Wink Jednak, w przypadku tego koncertu ani mnie to grzeje, ani ziębi! Dla mnie to było spełnienie marzeń, które wydawały się nie móc być spełnione Wink

Co do zdjęć - uważam, że to osobista sprawa każdego. Jedni chłonęli każdą sekundę, inni potrafili nadal chłonąć i pstryknąć fotkę. Sam zrobiłem parę zdjęć, kiedy Waters był blisko, bo dla mnie to świetna pamiątka. Kiedyś wrócę do tych zdjęć i się uśmiechnę - byłem tak blisko. Ale może mnie, mającemu prawie dwa metry wzrostu łatwiej był robić zdjęcia telefonem zawieszonym na smyczy, po prostu trzymając go na piersi i celując bez patrzenia w ekran Wink Nie straciłem ani sekundy show Smile Ale jeśli ktoś chciał robić zdjęcia, czy filmy w inny sposób, to jego sprawa. Nie odbierałbym też tego jako brak szacunku, nie było powiedziane, że nie wolno robić zdjęć, ale że artystom to nie przeszkadza. Oczywiście, ani razu nie strzeliła mi lampa. Nie panikowałbym z tym, że tylko Polacy, nie ogarniąją obsługi aparatu czy telefonu i opcji "bez lampy". Na całym świecie ludziom strzelały fleshe. Jednostki z IQ oscylującym w okolicach temperatury pokojowej są na całym świecie Wink

Powrót do góry Zobacz profil autora
makkam121
Worm


Dołączył: 19 Kwi 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:58, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Cytat:

"Młodzi" w większości spisali się chyba nieźle, nieprawdaż?


oj tak, dobrze zauważyłaśSmile młodzi wyrobieni przez różnorakie koncerty rockowe posiadają tą zdolność dopasowania się do koncertu. I w przypadku The Wall też nie mieli(nie mieliśmy) z tym problemu. Dla młodych "aktywność" na koncercie jest normą.
Cytat:

Teraz ogarnia mnie tylko lekki smutek, że było tyle czekania i już po.


Smutek? To dobrze, że tylko tyle, bo ja mam "doła", szczególnie wieczorami. Kupowałem bilety od razu jak pojawiły się w sprzedaży. Czyli prawie rok temu. To czekanie na koncert coś w sobie miało, mimo że było wielce denerwujące. Ale się w końcu doczekaliśmy i już jest po koncercie. No i ogarnęło mnie uczucie jakiejś pustki, uczucie, że coś przeminęło. Nie pomaga mi słuchanie PF i czytanie książki Masona, która przypomina mi czasy, w których nie dane mi było żyć. No ale to chyba zrozumiałe, że taki rzeczy pogłębiają smutek. Mimo tego nie mogę się od nich uwolnić, nie chcę. Pocieszyłoby mnie napewno zapewnie, że to nie koniec występów członków PF...

Powrót do góry Zobacz profil autora
emily
Lunatic


Dołączył: 31 Maj 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 15:14, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
makkam121 napisał:


Smutek? To dobrze, że tylko tyle, bo ja mam "doła", szczególnie wieczorami. Kupowałem bilety od razu jak pojawiły się w sprzedaży. Czyli prawie rok temu. To czekanie na koncert coś w sobie miało, mimo że było wielce denerwujące. Ale się w końcu doczekaliśmy i już jest po koncercie. No i ogarnęło mnie uczucie jakiejś pustki, uczucie, że coś przeminęło. Nie pomaga mi słuchanie PF i czytanie książki Masona, która przypomina mi czasy, w których nie dane mi było żyć. No ale to chyba zrozumiałe, że taki rzeczy pogłębiają smutek. Mimo tego nie mogę się od nich uwolnić, nie chcę. Pocieszyłoby mnie napewno zapewnie, że to nie koniec występów członków PF...



Może zabrzmi to dziwnie, ale ja mam dokładnie to samo. Nadal nie ochłonęłam z koncertowych emocji, ciągle czuje niedosyt i mam przysłowiowego "doła". Wciąż słucham The Wall, rozmyślam o minionym wydarzeniu i nie potrafię się skupić na niczym innym... Ale cóż... "The show must go on". Wink

Swoją drogą, niesamowite jak Muzyka oddziałuje na ludzi. Smile

Powrót do góry Zobacz profil autora
ksionc
Worm


Dołączył: 19 Kwi 2011
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 16:49, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Cytat:

Swoją drogą, niesamowite jak Muzyka oddziałuje na ludzi.


Oj tak.... łączy, dzieli, podnosi na duchu... na dobrą sprawę to mam wrażenie że muzyka jakiej słuchamy to tak na prawdę cząstka naszej duszy Razz ( ale się we mnie filozof obudził Laughing )

Powrót do góry Zobacz profil autora
annia
Seamus


Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:53, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Przez kilka dni po koncercie też czułam taki smutek - rok czekania, a to tak szybko minęło? I sama ściana też nie powoduje radosnych myśli, raczej takie niewesołe zastanawianie się co się dzieje z tym światem i z nami samymi.
Mimo że to nie jest mój ulubiony album Floydów (przecież tyle ich wybitnych jest), to chyba ten najbardziej oddziałał na moją psychikę i zmienił mnie.

Teraz, prawie tydzień po koncercie, przydał by się drugi - jak do początku maja wygram w lotka to zdam wam relacje ze wszystkich londyńskich koncertów Razz

Powrót do góry Zobacz profil autora
michal_bn
Seamus


Dołączył: 21 Kwi 2011
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zagłębie Dąbrowskie

PostWysłany: Sob 18:16, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Dla mnie też nie jest to ulubiony alumn. Zdecydowanie wyżej cenię: WYWH, TDSOTM, DB, czy Animals. Ale z tą całą oprawą album bardzo dużo zyskuje. Przemawia do ludzi i staje się bardziej zrozumiały. Spojrzałem na ten album zupełnie inaczej po koncercie Rogera. Zastanawiam się czy w momencie tworzenia płyty Roger miał taka samą koncepcję co do The Wall jak teraz. Mam na myśli to czy chciał wyrazić to samo co teraz.... Moim zdaniem The Wall ma głębsze przesłanie, niż miała mieć 32 lata temu...



Ostatnio zmieniony przez michal_bn dnia Sob 18:17, 23 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
KubaWinter
Atom Heart Mother


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zurych

PostWysłany: Sob 19:26, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Podobnie jak i dla Was, "The Wall" nie jest dla mnie najwybitniejszym dziełem Pink Floyd pod względem muzycznym, ale z pewnością jest w czołówce jeżeli idzie o koncepcyjność. To absolutny majstersztyk pod tym względem i wiedziałem o tym o dawna. Jednak teraz, gdy zobaczyłem cały spektakl na żywo, z tymi wszystkimi animacjami i przekazami... Zostałem wbity w ziemię jeszcze bardziej. Obok uczucia niesamowitej ekscytacji koncertem, pojawiają się (na szczęście) refleksje. Spektakl daje do myślenia i każe się zastanowić, czy my sami, bądź ktoś w naszym pobliżu nie odgradza się właśnie murem. Może jest jeszcze szansa i nadzieja? Bo to strach, brak zrozumienia i ślepa wiara budują mury.

"Slaves you were and slaves you remain"


--

Przy okazji, czy w jakiejś telewizji była jakaś migawka sprzed koncertu? Widziałem mondeo TVP przed Areną, TVN był patronem medialnym, ale obejrzałem wydanie Wiadomości i Faktów i cisza (ciągle Smoleńsk i Smoleńsk...).

Powrót do góry Zobacz profil autora
Szymon
Worm


Dołączył: 16 Lip 2010
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:34, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
KubaWinter napisał:


Przy okazji, czy w jakiejś telewizji była jakaś migawka sprzed koncertu? Widziałem mondeo TVP przed Areną, TVN był patronem medialnym, ale obejrzałem wydanie Wiadomości i Faktów i cisza (ciągle Smoleńsk i Smoleńsk...).



Właśnie chciałem o tym wspomnieć, moim zdaniem to jakaś telewizyjna zmowa antywatersowa. Smile Specjalnie obejrzałem we wtorek teleexpress który poświęca sporo czasu na wydarzenia kulturowe, jedyne o czym gadali to o starych babach które tańczą jezioro łabędzie, a kącik muzyczny był poświęcony jakiemuś raperowi. O koncercie nic, to samo w innych stacjach. Jedynie w szkle kontaktowym Krzysztof Daukszewicz wspomniał o tym że jedzie do Łodzi na Watersa. Niemożliwe, że to przypadek, jak przyjeżdżała do Polski jakaś Gaga czy inne badziewie to nakręcali hype aż miło.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> On The Run Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 3 z 9

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy