Forum Pink Floyd Strona Główna
 Forum
¤  Forum Pink Floyd Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Pink Floyd
BRAIN DAMAGE - Najlepsze polskie forum o Pink Floyd
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
relacje z koncertu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> On The Run Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
relacje z koncertu
Autor Wiadomość
KubaWinter
Atom Heart Mother


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zurych

PostWysłany: Sob 19:47, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Może wynika to z tego, że Waters nie życzył sobie kontaktów z mediami podczas swojego pobytu w Łodzi. I ja mu się w sumie nie dziwię - ile razy można odpowiadać na pytanie: "po co robisz "The Wall" znów", skoro to wszystko jest od roku na rogerwaters.com, lub na inne równie inteligentne pytania w stylu: "czy zagracie razem jako Pink Floyd". A nie oszukujmy się, z pewnością takie pytania by padły, skoro jakiś pajac z Gazety napisał, że to jedynie skok na emeryturę słabego muzyka... Ale to, że nawet wzmianka o tym nie pojawiła się w telewizji, uważam za totalny upadek telewizji w tym kraju.

Na szczęście prasa i radio (od paru dni Radio Kraków nadaje sporo rzeczy PF czy solowych, w tym i całe The Wall bez przerw, no i Kaczkowski puszczał wywiady ze Scarfe'm zarówno w niedzielę, jak i w środę) dały radę. W lokalnych łódzkich gazetach pojawiło się nawet moje zdjęcie ze znajomymi Smile Fajna pamiątka. Ale TV - dno.



Ostatnio zmieniony przez KubaWinter dnia Sob 19:48, 23 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
michal_bn
Seamus


Dołączył: 21 Kwi 2011
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zagłębie Dąbrowskie

PostWysłany: Sob 19:49, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
W poniedziałek w Teleexpressie mówili o koncercie.

Powrót do góry Zobacz profil autora
KubaWinter
Atom Heart Mother


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zurych

PostWysłany: Sob 20:15, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Zerknąłem na to poniedziałkowe wydanie Teleexpressu i nic tam nie słyszałem o Watersie... Sad

Powrót do góry Zobacz profil autora
Graham
Worm


Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Świat

PostWysłany: Sob 21:16, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Trochę zboczyliśmy z wątku. Razz
Mi znajomi mówili, że w tvn i tvn24 były wzmianki.

Powrót do góry Zobacz profil autora
emily
Lunatic


Dołączył: 31 Maj 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 21:25, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
annia napisał:

Teraz, prawie tydzień po koncercie, przydał by się drugi - jak do początku maja wygram w lotka to zdam wam relacje ze wszystkich londyńskich koncertów Razz



Mam lepszy pomysł!
Jak już wygrasz w tego Lotka, to zafundujesz nam wszystkim pobyt na koncertach i dzięki temu nie będziesz musiała poświęcać czasu na komentarze i wpisy na forum! Laughing

Powrót do góry Zobacz profil autora
annia
Seamus


Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:28, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Myślę że to jest dobry pomysł Smile w tym tygodniu chyba w końcu muszę kupić los - bo jak mam wygrać jak nie gram? Ale doś off topu Razz

Powrót do góry Zobacz profil autora
KubaWinter
Atom Heart Mother


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zurych

PostWysłany: Sob 21:36, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
Korzystając z okazji. Przyjaciółka, z którą byłem na koncercie mi wysłała dziś MMSem: [link widoczny dla zalogowanych]

Wesołych Świąt Wink


--

HaHa, też dziś zagrałem w Lotto z tą samą myslą - koncerty w Londynie! Smile



Ostatnio zmieniony przez KubaWinter dnia Sob 21:37, 23 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
emily
Lunatic


Dołączył: 31 Maj 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 21:42, 23 Kwi 2011    Temat postu:
 
KubaWinter napisał:

Korzystając z okazji. Przyjaciółka, z którą byłem na koncercie mi wysłała dziś MMSem: [link widoczny dla zalogowanych]
Wesołych Świąt Wink



Ekstra! Pogratuluj przyjaciółce pomysłowości. Wink

Smacznego jajka i mokrego Dyngusa życzę Wam wszystkim! Smile

Powrót do góry Zobacz profil autora
Panek
Worm


Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:30, 24 Kwi 2011    Temat postu:
 
Zdecydowałem się tutaj skrobnąć troszkę, bo w sumie to jakoś szczególnie nie upamiętniłem swojego koncertu, znaczy się - nie spisałem wspomnień. Rozpiszę się, bo dla mnie to nie było tylko pójście na jakiś tam koncert czegoś tam posłuchać, dla mnie The Wall na żywo jest jak kolejne nadejście Chrystusa...

...ale po kolei. Taka Floydowa opowiastka.

Floydów oficjalnie kocham ponad wszystko od 16 sierpnia 2009, kiedy byłem na wakacjach w Polsce (do Kanady wyemigrowałem w sierpniu 2008). Wtedy po raz pierwszy w pełni przesłuchałem albumu The Dark Side of the Moon. Nie będę opowiadał o okolicznościach w jakich to zrobiłem, bo to nieistotne. Po tym jednak, po kolei, zaczęła się eksploracja reszty ich twórczości. Do tamtej pory oczywiście znałem takie standardy jak "Another Brick in the Wall (Part 2)", "Money", czy nawet "Let There Be More Light" (zakochałem się w tym kawałku ze względu na intro grane na basie), ale dopiero od tego dnia zacząłem poznawać resztę ich dzieł.

W końcu trafiłem na The Wall które przesłuchałem całe, i... zacząłem sam się sobie dziwić, że to mi się podoba. Moja fascynacja przerodziła się w obsesję - akurat w związku z muzyką ja tak mam. Otóż, moi drodzy, ja nie tylko słucham muzyki, nie tylko lubię muzykę, ja KOCHAM muzykę, i podpisuję się pod tym co powiedział Frank Zappa:
Cytat:

Bez muzyki, która go ozdabia, czas jest tylko nudną produkcją terminów i dat, za które trzeba płacić rachunki.



Zacząłem słuchać albumu wręcz maniakalnie, od początku do końca, bez przerwy - siedząc przy komputerze, idąc ulicą, spotykając się ze znajomymi, w szkole, no po prostu robiąc wszystko. Oczywiście przy okazji słuchałem Animals (album który z każdym przesłuchaniem lubię coraz bardziej, chociaż długo nie mogłem się do niego przekonać), Wish You Were Here i The Dark Side of the Moon (kocham) no i dodatkowo ściągałem wszelkie live'y i bootlegi jakie mi wpadły w łapy, ale przez długi czas to właśnie The Wall był w mojej czołówce - i w ogóle jest w pierwszej trójce najlepszych albumów jakie w życiu słyszałem (obok "Beaucoup Fish" Underworld i właśnie Dark Side of the Moon).

Słuchanie przerodziło się w obsesję. Chłonąłem dźwięki, analizowałem teksty, obejrzałem film, przesłuchałem wersji na żywo (album "Is There Anybody Out There?" to zdecydowanie mój faworyt, słuchałem go więcej niż wersji albumowej), oglądnąłem koncert na żywo (09.08.1980 w Earls Court). Gdy zacząłem rozumieć, co napisał Waters, od razu doszedłem do wniosku, że ten album jest o mnie. Zgadza się po prostu wszystko. Nie będę dawał konkretnych przykładów, ale teraz mam nadzieję rozumiecie, dlaczego ten album jest dla mnie tak ważny. Dla mnie to nie tylko wyraz nabrzmiałego ego Watersa - dla mnie to opowieść o moim życiu, tylko napisana w 1978r., a ja urodziłem się w 1992. Co prawda nie wszystko zgadza się w 100% (przykładowo, mój ojciec żyje i ma się dobrze), jednak zdecydowaną większość płyty mogę przetłumaczyć na swoje uczucia, przeżycia i wspomnienia. Dlatego czuję taką więź z tym dziełem. Emigracja, alienacja, depresja, ściana, mury... i tak dalej.

Nadchodzą wakacje 2010 (okres pomiędzy wakacjami minął mi na ostrym słuchaniu Floydów) a ja znowu jestem w Polsce. Chyba jakoś w czerwcu zostały wyrzucone dla chętnych bilety na The Wall. Swoje dwa, na 19.04.2011 w Golden Circle kupiłem już w lipcu. 275zł za jeden. Wakacje minęły, ja wróciłem do Kanady z biletami w ręku i czas mijał jak zwykle. Chociaż jeszcze nie wiedziałem dokładnie kiedy (którego dnia konkretnie) polecę do Polski, wiedziałem, że nie ma opcji, żeby mnie tam nie było na 19.04.

Zanim ktoś zapyta - tak, Roger grał też w Kanadzie, ale tam bilety były droższe, szybciej się rozeszły, no i dodatkowo mini-wakacje w Polsce przy okazji koncertu sprawiły, że przyjechałem tu.

W marcu nadszedł czas kupowania biletów lotniczych. Nie było pieniędzy, więc z rodziną sprzedaliśmy samochód, żeby mieć te 1200 dolarów na bilet. Szczęśliwie rodzice też znają Pink Floyd i nie było z tego powodu większych konfliktów, poza ich głosami zazdrości, że ja jadę a oni nie. Pomagałem w wystawianiu ogłoszeń i odbieraniu telefonów z myślą o zarobieniu na koncert i udało się, w końcu jakiś koleś kupił tego Pontiaca Sunfire, rocznik 2002 za $2000.

Przyleciałem do Warszawy (skąd pochodzę) w poniedziałek, 18.04. Następnego dnia udałem się pod sklep E.Leclerc przy Alejach Jerozolimskich. Niestety moja towarzyszka nie mogła jechać na ten koncert (dla mnie to niepojęte, jak można nie jechać na The Wall z powodu jakiejś tam pracy albo, heh, dystansu - ale jak widzicie, ja patrzę na to z zupełnie innej perspektywy), więc jeden bilet pozostał wolny. Miałem go sprzedawać, ale postanowiłem, że tego nie zrobię i może oddam właścicielce na pamiątkę.

Podróż minęła fajnie z powodu nowo poznanego znajomego (pozdrawiam Filipa z Sochaczewa). Po około 4-godzinnej trasie dojechaliśmy pod Atlas Arena. Od razu w oczy rzucił się tłum ludzi. To wyda się trochę dziwne, ale z jednej strony spodziewałem się tego ("No tak, Pink Floyd zna każdy, a Waters to gwiazda"), a z drugiej się tego nie spodziewałem ("Kto dzisiaj słyszał o Floydach? Wszyscy słuchają Lady Gagi"). Weszliśmy grupą na teren i od razu powitał nas pan z megafonem mówiący o kolejnych wejściach które znajdują się z lewej strony hali. Po wypiciu piwka (7zł za kubek) wszedłem do obiektu. W środku znalazłem sklep z pamiątkami. 130zł za koszulkę i 40zł za plakat?! Oszaleli? Od razu jednak pomyślałem, że to jedyna taka okazja w życiu i w ogóle... koszulka będzie dla szpanu na specjalne wydarzenia (typu mój własny ślub i tak dalej, wiecie), a plakaty się oprawi w ramki i będą wisieć na mojej ścianie (heh) do końca. Kupiłem więc t-shirt i dwa plakaty. Dodatkowo dostałem od pewnej pani z Telepizzy jeden z tych plakatów z Johnem Mayallem - też legendarny muzyk i 13 lipca będę na jego koncercie w Stodole w Warszawie.

Co do plakatów - taka fajna anegdotka. Zauważyłem, że goście którzy je sprzedawali byli z ekipy Rogera (gadali po angielsku), więc zdecydowałem się zagadać o autograf. Tak więc kupiłem dwa plakaty, koleś mi przy okazji zwinął ładnie tego Mayalla i zapytałem go:

- Jest jakaś szansa na dostanie autografu Rogera na plakacie?
- Tak, ja tutaj gdzieś mam markera, zaraz ci się podpiszę. (śmiech)

Oddałem plecak do szatni i ruszyłem do Złotego Kręgu. Nie dostałem niestety żadnej opaski, a szkoda, bo widziałem, że niektórzy mieli (dodatkowa pamiątka). Stanąłem sobie z przodu sceny, tak troszkę po prawej. Myślę, że byłem w 2-3 rzędzie licząc od barierki.

Chwilę stania i czekania umilał Bob Dylan. To trochę dziwne, bo oczekiwałem Very Lynn, ale nic z tego. Po chwili zaczęło się... Polski spiker powiedział coś o tym, że witają na przedstawieniu i żeby nie używać fleszy i kamer... a ja w głowie wtedy słyszałem tylko "Good evening. Good evening, ladies and gentlemen, and welcome to Earls Court. My name is Gary Yudman and we are going to have a great show this evening. The band is backstage and will be ready in just a few minutes, before the show begins the house management would like to request just a few things...".

Miałem w sumie nadzieję, że ta trasa to będzie powtórka z 1980-1981, tylko z trochę lepszymi efektami. Szczególnie chodzi mi o warstwę muzyczną. Oczywiście to co usłyszałem na koncercie to było coś wspaniałego, lecz na przykład w 1980 Roger i Andy grali w czasie "Another Brick in the Wall (Part 2)" trochę inną linię basową niż na albumie (jako basista zwracam na to uwagę), a tymczasem Roger na każdej następnej trasie trzymał się albumu.

Tak czy siak, od pierwszego uderzenia "In The Flesh?" myślałem, że się po prostu zesram ze szczęścia. Oto, nareszcie, po długich miesiącach czekania i po 17 godzinach podróży (przez Amsterdam) spełniło się moje marzenie i jestem tam, gdzie chciałem być. Moich uczuć nie da się opisać słowami podczas pierwszej części koncertu. Zacząłem śpiewać, klaskać (ludzie którzy stali blisko mnie powiedzieliby pewnie, że śpiewałem głośniej niż Roger) i delektować się tym, co było wyświetlone na Ścianie. Na początku nawet było czuć smród fajerwerków które strzelały przy "In The Flesh?". Muzyka, atmosfera, budowanie ściany, od początku, aż do "Goodbye Cruel World" to było coś niesamowitego.

Podczas "Mother" pojawił się młody Roger po prawej stronie ściany. Od razu wiedziałem, że to nagranie z 09.08.1980, sądząc po słuchawkach jakie miał i ujęcia z jakiego był kręcony. Bardzo fajna ciekawostka.

Potem nadeszła przerwa, w czasie której wyświetlane były twarze ludzi poległych z okazji różnych wojen, konfliktów i ataków terrorystycznych. Powiem wam szczerze, oczywiście z całym szacunkiem do zmarłych, że średnio mi się to podobało. To znaczy, preferuję The Wall jako wyraz depresji pewnego przytłoczonego życiem człowieka, a nie jako protest antywojenny. Było tam kilka polskich akcentów (napisali "Krzysztof Kamil Baczyski" zamiast Baczyński), ale poza tym głównie amerykańscy żołnierze (kilku nawet z czasów wojny w Wietnamie, na co zwróciłem szczególną uwagę bo to jeden z moich ulubionych tematów). Pojawił się też ojciec Rogera.

Po przerwie nadszedł czas na "Hey You" - klasycznie grane zza ściany. Co prawda projekcje jakie się na niej pojawiały, nie podobały mi się - w oryginalnej trasie Pink siedział sam pod ścianą i nic na niej nie było - ale jednak jest to jeden z moich ulubionych kawałków z płyty, więc cieszyłem się muzyką. "Is There Anybody Out There?" bardzo fajnie zagrane przez dziurę w ścianie przez dwóch gitarzystów, idealnie przede mną. Potem ze ściany wysunął się pokój motelu Tropicana, jak w 1980-1981 i Roger zaśpiewał "Nobody Home". Jak zwykle cudowne wykonanie Smile No i potem Vera. Przyznam się szczerze, że miałem łzy w oczach jak zobaczyłem te dzieci witające krewnych którzy wrócili z wojny. Pomimo tego co wcześniej pisałem o The Wall będącym protestem antywojennym, ten moment bardzo mi się podobał, szczególnie biorąc pod uwagę słowa "Remember how she said that we would meet again...". No i zaraz "Bring The Boys Back Home"...

A potem wreszcie długo przeze mnie oczekiwana chwila, czyli "Comfortably Numb". Znowu spodziewałem się czegoś jak 80-81, czyli przyciemniona ściana i Roger jako doktor, przedostający się do Pinka, wtedy jeszcze będącego za swoją mentalną ścianą. Tym razem jednak Waters biegał po całej scenie i uśmiechał się do publiczności. Utwór piękny i solówki wykonywane niesamowicie... po prostu nie umiem tego opisać.

Po "The Show Must Go On" nadszedł czas na "In The Flesh", czyli wreszcie przeobrażenie się Pinka w dyktatora, co uważam za zajebistą część albumu. Waters zapowiedział "Run Like Hell" w podobnym stylu co na albumie "Is There Anybody Out There?" (samo nagranie wstępu pochodzi z dwóch koncertów - 15.06.81 i 17.06.81 w Earls Court), bo zapytał - "Czy są w Polsce jacyś paranoicy?" na co zdecydowanie odpowiedziałem "YEAH!!!!!!!!!!!!", o mało co nie przewracając jakiejś dziewczyny przede mną (jeśli to czytasz - przepraszam). W czasie "Run Like Hell" skakałem i klaskałem z całej siły.

W "Waiting For The Worms" (albo jeszcze w czasie "In The Flesh" i w "Run Like Hell", nie pamiętam) przez krótką chwilę byłem jedyną osobą która poprawnie, tak jak należy, krzyżowała ręce nad głową. Nie mam pojęcia, co robili ci ludzie dookoła mnie na tym koncercie jeśli nie wiedzieli co się w tym momencie robi. Jedni pokazywali na coś palcem, drudzy klaskali, inni jeszcze machali pięściami albo nie robili nic, ja natomiast darłem się "HAMMER!!! HAMMER!!! HAMMER!!! HAMMER!!!" trzymając nad głową skrzyżowane ręce. Rozglądałem się na boki i ludzie stojący za mną to podchwycili dopiero po mnie...

W tym miejscu pozdrawiam innych którzy w tym momencie odczuli to samo co ja.

Po dyktatorskiej mowie Watersa i po "Stop" (jeden z najlepszych dla mnie kawałków Pink Floyd, jestem z nim silnie związany emocjonalnie) rozpoczyna się The Trial. Przyciemnienie, lecą animacje i nagle czuję, że ktoś mnie łapie za ramię. Odsunąłem się, bo myślałem, że ktoś po prostu mnie szturchnął przy kiwaniu się do rytmu, ale jednak ten ktoś mnie złapał ponownie. Odwracam się:

- Tak?
- Stary, przestań tak ekspresyjnie śpiewać, bo nas tu wszystkich pozabijasz...
- Dobra, dobra...

...i w sumie teraz żałuję, że mu nie opisałem mojej drogi na ten koncert i nie powiedziałem żeby się odwalił, bo przejechałem taki kawał więc mogę śpiewać jak mi się tylko podoba, a jak coś do tego ma, mógł wybrać się na inny koncert. Chociaż w sumie to komplement. Ludzie dookoła stali niemrawo, znali tylko słowa takie jak "We don't need no education..." albo refren do "Comfortably Numb" i to wszystko, a ja z dumą wyśpiewałem cały album, od początku do końca.

W związku z powyższym, musiałem podczas The Trial stać w miarę spokojnie, ale i tak śpiewałem, a w środku kawałka jeszcze raz się trochę rozkręciłem. Drąc się "Tear down the wall!!!" o mało co nie zwariowałem. I tutaj znowu do tej dziewczyny, która stała przede mną - wybacz, że chyba cię oplułem, ale to przypadkowo podczas wydzierania się.

Nadszedł koniec, niestety... dla mnie ten album mógłby trwać jeszcze parę godzin. Roger pożegnał ludzi i przedstawił kapelę i tak oto koncert się zakończył.

Ludzie zaczęli wychodzić... ja tylko jeszcze zebrałem dwie garści tego czerwonego, bibułkowego konfetti które zrzucali w jednym z kawałków (kolejna super pamiątka; symbol dolara, logo firmy Shell, krzyż i gwiazda Dawida - ponoć był jeszcze symbol Mercedesa, ale ja go nie widziałem) i sam zebrałem się do wyjścia.

Po wyjściu poszedłem do szatni po plecak. Zaczepił mnie jakiś gość, w okularach, koszulce The Wall, na oko miał tak 30-40 lat, i powiedział:

- Ty, znasz cały album na pamięć? Bo widziałem, jak śpiewałeś...
- Tak, pewnie! (uśmiech) Umiem go też całego na basie zagrać, w ogóle planuję się nagrać i wrzucić na YouTube, tak więc proszę szukać za około miesiąc...
- OK, dobra!

I poszedł. W sumie kolejny komplement. A co do tego basu - tak, to prawda, taki jest mój plan, na razie w początkowej fazie realizacji. Zobaczę, co z tego wszystkiego wyjdzie.

Po koncercie kolejne piwko, powrót do autokaru i powrót do Warszawy.

Jednym słowem najlepszy koncert jaki widziałem w życiu. W ogóle najważniejsze wydarzenie w moim życiu. Mam nadzieję, że moja historyjka wam się spodobała. Dzięki, cześć.



Ostatnio zmieniony przez Panek dnia Nie 17:14, 24 Kwi 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
makkam121
Worm


Dołączył: 19 Kwi 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:29, 24 Kwi 2011    Temat postu:
 
O matko! Żeby prezentacje maturalną pisało mi się tak jak Tobie Twojego posta...

Powrót do góry Zobacz profil autora
michal_bn
Seamus


Dołączył: 21 Kwi 2011
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zagłębie Dąbrowskie

PostWysłany: Nie 18:03, 24 Kwi 2011    Temat postu:
 
Fajna relacja, taka spontaniczna i szczera, ale.... gdybyś to mnie krzyczał do ucha teksty z The Wall i zagłuszał mi śpiew Rogera, sam "dałbym Ci z łokcia" Wink Wink Wink

To nie był koncert death metalowy:)

Powrót do góry Zobacz profil autora
Panek
Worm


Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:29, 24 Kwi 2011    Temat postu:
 
Wczuwałem się w muzykę, trudno - każdy robi to inaczej. Kiwałem się, śpiewałem, dookoła mnie się zrobiło miejsce, poza tym w GC ogólnie nie widziałem zbyt dużego ścisku. Dla mnie to po prostu zbyt wielkie wydarzenie, żebym jednak się za bardzo przejmował opinią innych...

Powrót do góry Zobacz profil autora
Regarde-moi
Worm


Dołączył: 15 Lip 2010
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:55, 24 Kwi 2011    Temat postu:
 
A ja mam pytanie-o jakim samolocie który się "zaciął" 19 mówicie? o_O coś przegapiłam?

Powrót do góry Zobacz profil autora
jaclaw
Moderator


Dołączył: 17 Wrz 2005
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Menelolandia

PostWysłany: Nie 19:16, 24 Kwi 2011    Temat postu:
 
no nie w tym momencie co trzeba się odczepił i rozbił z opóznieniem

czyli jest koncertowy rarytasik Smile

Powrót do góry Zobacz profil autora
Szymon
Worm


Dołączył: 16 Lip 2010
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:35, 24 Kwi 2011    Temat postu:
 
Regarde-moi napisał:

A ja mam pytanie-o jakim samolocie który się "zaciął" 19 mówicie? o_O coś przegapiłam?



Ten co miał być w pierwszym In The Flesh?, a jebnął w końcówce The Trial tuż przed zburzeniem ściany.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> On The Run Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 4 z 9

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy