Forum Pink Floyd Strona Główna
 Forum
¤  Forum Pink Floyd Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Pink Floyd
BRAIN DAMAGE - Najlepsze polskie forum o Pink Floyd
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
OKRES BEZ WATERSA
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 17, 18, 19  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> The Lunatic Is On The Grass Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
OKRES BEZ WATERSA

Okres bez Rogera...
...to mój ulubiony okres twórczości
12%
 12%  [ 8 ]
...to jeden z moich ulubionych okresów twórczości
19%
 19%  [ 12 ]
...po prostu lubię
37%
 37%  [ 23 ]
...jest mi obojętny
4%
 4%  [ 3 ]
...jeden z moich najmniej ulubionych okresów
19%
 19%  [ 12 ]
...rozdział w historii PF, którego w ogóle nie trawię
6%
 6%  [ 4 ]
Wszystkich Głosów : 62

Autor Wiadomość
s h e e p
The Hero's Return


Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 0:19, 31 Sie 2006    Temat postu:
 
Fearless napisał:


Brzmi obraźliwie. A TFC to może nie pop? Może muzyka poważna?



No takie zycie. Mozesz sie obrazac, nie moja wina ze na AMLOR i TDB mamy popowe brzmienia. Hmm a z tym pytaniem o The Final Cut to juz chyba musisz sobie sama odpowiedziec. Pytanie nad wyraz glupie. Zeby zaraz nie bylo wiekiej dyskusji zapodam WIkipedia:

Cytat:

Muzyka pop - ogólnie muzyka popularna - termin ten jest jednak wieloznaczny.

W najszerszym sensie muzyka pop jest po prostu każdym rodzajem muzyki rozrywkowej, niezależnie od jej charakteru.

W węższym zakresie popem nazywa się bardziej "miękki" i nastawiony na masowego odbiorcę odłam muzyki rockowej, charakteryzujący się prostotą, melodyjnością i szerszym niż w klasycznej muzyce rockowej użyciem syntezatorów i studyjnych technik nagraniowych. Często style popowe są "łagodniejszymi" odmianami pierwotnych stylów wyrosłych z różnych odmian muzyki rozrywkowej (nie tylko rockowej), lub kombinacjami tych odmian tak zestawianymi, aby usunąć brzmienia nie tolerowane w danym momencie przez większość potencjalnych słuchaczy, oraz aby zachować brzmienia, które są aktualnie modne.



I teraz sobie mozesz wziac dwie plytki. Zasluchac jednej i drugiej. I zdecydowac ktora to moglaby sie lapac na definicje popu.... No jasne ze The Final Cut!! To taka rozrywkowa plyta... Nastawiona na masowego odbiorce, prosta, melodyjna, pelna efektow...

PS. siegnalem do takiej definicji, zeby pokazac po prostu, bo do niektorych argumenty inne nie trafiaja, a ze ktos nie rozroznia muzyki to juz nie moja wina... z takim podejsciem do tematu to po prostu gadac sie nie chce.

Oblivion napisał:

No i przecież powiedział. Masz album Pink Floyd, z minimlanym wkładem pozostałych muzyków, na którym Dave śpiewa 1 piosenke Shocked ,]



No wlasnie, Gilmour mogl sie zgodzic na to zeby byl to album solowy. Jednak sie nie zgodzil i wyszlo PF. Widac czegos bylo szkoda. A wklad byl, przeciez ten album ma duzo solowek Gilmoura. A to ze spiewa tylko jeden utwor to akurat tak wyszlo, szczerze lepiej dla Final Cuta (tak ogolnie, patrzac na historie Watersa i muzyke)

Oblivion napisał:

Wiesz, AMLOR mimo wszystko wzbudził mniej mieszanych emocji niż TFC.



A skad to wiadomo?

Oblivion napisał:

Poza tym, to te piosenki klonują same siebie...to wszystko jest bardzo do siebie podobne, proste, zero eksperymentów charakterystycznych dla Pink Floyd.



Nie no, nie jest tak zle. Plyta jest utrzymana w takim klimacie po prostu. Czy wszystko jest proste... Chyba tez nie. Co najwyzej jest surowiej. The Final Cuta traktowalem zawsze jako calosc, nigdy osobno, wiec lepiej ze jest to plyta bardzo, ale to bardzo spojna.

Oblivion napisał:

Gdybym miał komuś pokazać czym jest Pink Floyd, mając do wyboru TFC a AMLOR lub TDB, to zgadnij, co bym wybrał...



No i patrz jakbys pokazal Wink Ktos by sie zakochal w One Slip i potem by siegnal po Shine On You Crazy Diamond i by rzucil plyty w kat. Blizej w klimacie PF jest FInal Cut.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dizney
Grand Vizier


Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 0:38, 31 Sie 2006    Temat postu:
 
Oblivion napisał:


Tak dla przypomnienia, napiszę Ci, kto pracował przy The Wall, słynnym dziele Rogera Watersa

Muzycy:

David Gilmour - śpiew, gitara
Roger Waters - śpiew, gitara basowa
Richard Wright - instrumenty klawiszowe, śpiew
Nick Mason - perkusja, instrumenty klawiszowe

Lee Ritenour - gitara
Bob Ezrin, - instrumenty klawiszowe, produkcja
Peter Wood- instrumenty klawiszowe
Freddie Manel-organy
Jeff Porcaro - perkusja
Joe Porcaro- perkusja
Bruce Johnston, Toni Tenille, Joe Chemay, John Joyce, Stan Farber, Jim Haas śpiew
-Chór dziecięcy Islington Green School w Londynie
- Orkiestra symfoniczna (aranżacje partii orkiestrowych Michael Kamen i Bob Ezrin)
-Nick Griffiths, Patrice Quef, Brian Christian, John Mc Clure, Rick Hart - dzwięk

żeby nie wymieniac dalej...

___________
Poza tym, bez urazy,ale większość postów tutaj jest tak bzdurna, jednostronna i dyktowana jakimiś dziwnymi emocjami i brakiem wiedzy na temat zespołu, że dyskusja w tym topicu mija sie chyba z celem...

Aha...Syd też nie zakazał Watersowi i pozostałym muzykom używania nazwy Pink Floyd, a miał do tego pełne prawo.



No dobra, po kolei.
Ogólnie - moim zdaniem zespół powinien ZMIENIĆ NAZWĘ, gdy odchodzi jego główny filar. Tak byłoby po prostu uczciwie. I nie chodzi tu tylko o Pink Floyd, ale ogólnie. Dla mnie nazwa zespołu powinna być powiązana ze składem. To tak jakby wymienić silnik w Porsche na Toyotę i dalej mówić, że to Porsche, bo wygląda jak Porsche.
Po drugie - to zespół porzucił Syda a nie odwrotnie - analogia z Watersem więc nie działa.
Po trzecie - kto tworzył materiał na ostatnie przed rozpadem trzy albumy PF? Waters. Dlaczego reszta się nie buntowała? Bo nie miała pomysłów i dobrze jej z tym było. Waters więc powiedział: Finito, odchodzę, zespołowa praca się skończyła, więc po co mam ciągnąć dalej sam ten wózek?
Po czwarte - sama piękna gra na gitarze nie wystarcza, aby zrobić wielkie dzieło Czy całkowicie Gilmorowski "On An Island" jest genialną płytą? Nie jest istotna sama umiejętność grania, lecz talent kompozytorski.
Po piąte - odnosząc się już do cytowanego postu - zastanawiałeś się dlaczego grali podani muzycy na The Wall a dlaczego na AMLoR? I spójrz na kompozytorów nagrań - to wiele wyjaśnia. NIGDY na płytach PF nie występowali jako kompozytorzy ludzie spoza podstawowego składu. Pierwszy raz to się zdarzyło na AMLoR? Dlaczego? Odpowiedz sobie sam. A wracając do listy muzyków z The Wall - dlaczego Lee Ritenour musiał grać na gitarze rytmicznej w "One Of My Turns" i akustyku w "Mother"? Ezrin, Wood, Mandell na klawiszach? Jeff Porcaro na perkusji w "Mother"?. Joe Porcaro na werblach w "Bring The Boys Back Home"? Pomijam pozostałe nazwiska z Twojej listy, bo doprawdy nie wiem w jakim celu przytoczyłeś chórki i inzynierów dźwięku.
Za czasów Watersa powstały najważniejsze albumy Pink Floyd, w które miał ogromny (jeśli nie dominujący) wkład. W okresie post-Watersowskim nic naprawdę wielkiego nie powstało. Gilmour przez 20 lat liderowania floydom zdołał wysmażyć 2 albumy studyjne mając do dyspozycji zarówno Wrighta jak i Masona. Na więcej nie miał ani siły, ani weny twórczej. Takie są fakty.

Powrót do góry Zobacz profil autora
leszek158
Eugene


Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 1116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Czw 7:22, 31 Sie 2006    Temat postu:
 
"...Na więcej nie miał ani siły, ani weny twórczej. Takie są fakty..."

Tak jest, najświętsza prawda i fakt - niestety smutne i prawdziwe.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dawid
Eugene


Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Czw 8:14, 31 Sie 2006    Temat postu:
 
Cytat:

Ogólnie - moim zdaniem zespół powinien ZMIENIĆ NAZWĘ, gdy odchodzi jego główny filar. Tak byłoby po prostu uczciwie.


Może byłoby uczciwiej, ale nie da się ukryć, że z prawnego punkut widzenia mieli prawo do używania starej nazwy. Byłoby też uczciwie gdyby Waters nie decydował sam o przyszłości zespołu (mimo, że był liderem itd.). Krótko mówiąc oko za oko, ząb za ząb...
I jeszcze jedno. "...gdy odchodzi...". Odszedł przedtem ogłaszając koniec działalności zespołu.

Cytat:

Gilmour przez 20 lat liderowania floydom zdołał wysmażyć 2 albumy studyjne mając do dyspozycji zarówno Wrighta jak i Masona. Na więcej nie miał ani siły, ani weny twórczej. Takie są fakty.


Jak 20 lat? Co najmniej o połowę mniej. Choć nadal trzeba przyznać, że nawet jak na 10 lat to dokonania nie są imponujące zarówno pod względem jakości jak i ilości.

P.S. Dla mnie jasne jest, kto z dwójki Waters-Gilmour był ważniejszy dla zespołu, który z nich był bardziej utalentowany (oczywiście Waters). Uważam jednak, że część osób deprecjonuje dokonania Gilmoura. Jasne jest, że "On an island" nie jest płytą na miarę WYWH czy Animals, ale na pewno jestt solidnym albumem. A po drugie Gilmour chyba nigdy nie miał ambicji (może i talentu też) do tworzenia tak głęboko przemyślanych i spójnych albumów jak ww. Tak ja to widzę.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Fearless
The Hero's Return


Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 577
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Burkina Faso

PostWysłany: Czw 10:05, 31 Sie 2006    Temat postu:
 
Diznej napisał:

Bo nie miała pomysłów i dobrze jej z tym było. Waters więc powiedział: Finito, odchodzę, zespołowa praca się skończyła, więc po co mam ciągnąć dalej sam ten wózek?


Inna kwestia że Waters był liderem-dyktatorem i nie bardzo chciał słyszeć o innych propozycjach. Z tego punktu widzenia dobrze się stało że odszedł. Jeżeli przynosił do studia całe gotowe albumy, nie chcąc żadnych poprawek to sytuacja musiała się w tym kierunku rozwinąć.

On an Island- płyta oczywiście nie do porównania z tym co było w latach '70 bo nie ma tam wielkich kompozycji jak Shine on czy chocby coś z Animals. Jednak na dzisiejsze czasy jest płytą bardzo mocną , na pewno dojrzałą muzycznie i spójną pod względem treści.
Diznej napisał:

Czy całkowicie Gilmorowski "On An Island" jest genialną płytą? Nie jest istotna sama umiejętność grania, lecz talent kompozytorski


To jest cała istota OAI połączenie pięknych kompozycji ze znakomitym wykonaniem. Tylko znowu wchodzimy na śliski grunt odczuć, więc proponuję tę płytę zostawić.

Nie mam zamiaru z nikim się sprzeczać że to Roger był pomysłodawcą wielkiej czwórki najlepszych albumów. Ale też nie sądzę że to co zostało stworzone przez Gilmoura i spółkę zasługuje na potępienie. Pod względem muzycznym nastąpił duży rozwój, muzykę nasycono głębszym brzmieniem niż np. The Wall. To jest plus. Inna kwestia że inaczej to wszystko brzmi (na pewno nie są to miękkie i nastawione na masowego odbiorcę utwory- sheep, czy to samo powiesz o DSOTM? dlaczego nie?), wymaga innego nastawienia.

Co do zmainy nazwy- nie widzę powodów. To Waters odszedł od zespołu, a nie odwrotnie. Zespół nazywał się Pink Floyd, a Roger nazywa się Waters. Tak jest uczciwie.

PS

Cytat:

a ze ktos nie rozroznia muzyki to juz nie moja wina...


Za kogo ty się uważasz? Dajesz mi definicję z Wikipedii, piszesz że nie rozróżniam muzyki, a wcześniej nazywasz mnie słuchaczem "popwego śpiewanka". A ty kim jesteś, że uważasz mnie za kogoś z niższej kategorii? Tolerancja.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Kasia
Fearless


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Czw 10:31, 31 Sie 2006    Temat postu:
 
Ja odrazu napiszę, że moge się w całości podpisać pod postem Dizneya, nic dodać nic ując z mojej strony.

Cytat:

Pod względem muzycznym nastąpił duży rozwój, muzykę nasycono głębszym brzmieniem niż np. The Wall. To jest plus.



Zalerzy dla kogo.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Fearless
The Hero's Return


Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 577
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Burkina Faso

PostWysłany: Czw 10:40, 31 Sie 2006    Temat postu:
 
Cytat:

Zależy dla kogo.


Naturalnie.

Powrót do góry Zobacz profil autora
s h e e p
The Hero's Return


Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 11:47, 31 Sie 2006    Temat postu:
 
Fearless napisał:

Inna kwestia że inaczej to wszystko brzmi (na pewno nie są to miękkie i nastawione na masowego odbiorcę utwory- sheep, czy to samo powiesz o DSOTM? dlaczego nie?), wymaga innego nastawienia.



Wierz mi ze nie da sie tego samego powiedziec o TDSOTM. To jest klasyka rocka. Nie slysze tam popowego grania. A co do AMLOR to oczywiscie ze sa to mieksze utwory i nastawione bardziej na masowego odbiorce niz reszta plyt PF. TDB takze.

Cytat:


Za kogo ty się uważasz? Dajesz mi definicję z Wikipedii, piszesz że nie rozróżniam muzyki, a wcześniej nazywasz mnie słuchaczem "popwego śpiewanka". A ty kim jesteś, że uważasz mnie za kogoś z niższej kategorii? Tolerancja.



No wiesz, pozwolilem sobie stwierdzic ze nie rozrozniasz muzyki, bo z calym szacunkiem o ile na AMLOR i TDB slyszymy przejscie w strone muzyki pop, o tyle Twoje stwierdzenie z plyta Final Cut po prostu bylo bez sensu. Takie czyste, pezpodstane stwierdzenie rodem z wypowiedzi czlonkow dzisiejszej koalicji. Oni tez lubia sobie pogadac dla gadania. Nie oszukujmy sie no. Wam podobaja sie bardzo AMLOR i TDB spoko. Kazdy lubi co innego. Ale nie zmienia to faktu ze na tych plytach pojawiaja sie elementy muzyki pop, calosc jest lzejsza i taka piosenkowa. I nie uwazam nikogo za kogos nizszego. Jedynie co to AMLOR i TDB sa plytami nizszej kategorii anizeli pozostaly dorobek PF. I tyle.

PS. Dizney wyjasnil temat wyczerpujaco Wink

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dizney
Grand Vizier


Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 22:32, 31 Sie 2006    Temat postu:
 
Dawid napisał:


Może byłoby uczciwiej, ale nie da się ukryć, że z prawnego punkut widzenia mieli prawo do używania starej nazwy.



I dlatego wygrali w sądzie.

Dawid napisał:

Byłoby też uczciwie gdyby Waters nie decydował sam o przyszłości zespołu (mimo, że był liderem itd.). Krótko mówiąc oko za oko, ząb za ząb...



Nie wiem, jakimi prawami rządzili się w zespole i czy działała tu zasada demokracji. Nie chwalę Watersa, że tak zrobił, ale też go rozumiem.

Dawid napisał:

I jeszcze jedno. "...gdy odchodzi...". Odszedł przedtem ogłaszając koniec działalności zespołu.



Bo w tamtej sytuacji miał do tego wszelkie podstawy. Przecież poza nim nikt niczego nie robił. Szlifowali tylko gotowe pomysły Rogera. Wystarczyło mieć lepsze pomysły i przegłosować Watersa a nawet go usunąć, jeśli był despotą. Nie zrobili tego - dlaczego?

Dawid napisał:

Jak 20 lat? Co najmniej o połowę mniej.


Od 1986 do 2006 jest chyba 20 lat? Czemu o połowę mniej?

Dawid napisał:


Uważam jednak, że część osób deprecjonuje dokonania Gilmoura.



Ja osobiście uwielbiam słuchać Gilmoura, jego głosu i gitary. Bez niego na pewno muzyka PF byłaby inna (gorsza). I nie wyobrażam sobie PF bez Gilmoura, tak jak nie uważam że PF bez Watersa to dalej ten sam PF.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dawid
Eugene


Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Czw 22:59, 31 Sie 2006    Temat postu:
 
Cytat:

Nie wiem, jakimi prawami rządzili się w zespole i czy działała tu zasada demokracji. Nie chwalę Watersa, że tak zrobił, ale też go rozumiem.


Generalnie demokracja to strasznie głupi ustrój, ale w tej sytuacji nie wiem czy fair było decydowanie o istnieniu zespoły tylko i wyłącznie przez jedną osobę. Nie ma co kruszyć o to kopii. Wydaje mi się, że nic mądrego nie wymyślimy.

Cytat:

Bo w tamtej sytuacji miał do tego wszelkie podstawy. Przecież poza nim nikt niczego nie robił. Szlifowali tylko gotowe pomysły Rogera. Wystarczyło mieć lepsze pomysły i przegłosować Watersa a nawet go usunąć, jeśli był despotą. Nie zrobili tego - dlaczego?


Szlifowali a więc jednak inni coś robili. Nie funkcjonowało to jednak na tej zasadzie, że Waters przychodził i mówił: "Chłopaki, nagrywamy to i ma to wyglądać tak i tak". Pozostali coś tam robili. To nie byli muzycy sesyjni, Jakiś szacunek i poważanie za te lata im się należy.

Cytat:

Od 1986 do 2006 jest chyba 20 lat? Czemu o połowę mniej?


Skoro PF reaktywował sie na potrzeby kocertu Live8, to znaczy, że wcześniej musiał ulec rozwiązaniu lub umrzeć śmiercią naturalną. Nie wiem kiedy dokłanie to było, ale ostatnie koncerty promujące TDB odbyły się pewnie jakoś w połowie lat 90-tych.

Cytat:

Ja osobiście uwielbiam słuchać Gilmoura, jego głosu i gitary. Bez niego na pewno muzyka PF byłaby inna (gorsza). I nie wyobrażam sobie PF bez Gilmoura, tak jak nie uważam że PF bez Watersa to dalej ten sam PF.


Oczywiście, że PF bez Waters to już nie to samo. To już coś innego (i raczej gorszego).

Powrót do góry Zobacz profil autora
Fearless
The Hero's Return


Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 577
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Burkina Faso

PostWysłany: Pią 9:42, 01 Wrz 2006    Temat postu:
 
Cytat:

Oczywiście, że PF bez Waters to już nie to samo. To już coś innego (i raczej gorszego).



Cytat:

Ja osobiście uwielbiam słuchać Gilmoura, jego głosu i gitary. Bez niego na pewno muzyka PF byłaby inna (gorsza). I nie wyobrażam sobie PF bez Gilmoura



Myślę że o to chodzi. Te wypowiedzi się uzupełniają tak jak się uzupełniał PF kiedy był u szczytu kondycji.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dizney
Grand Vizier


Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 22:44, 01 Wrz 2006    Temat postu:
 
Dawid napisał:


Cytat:

Od 1986 do 2006 jest chyba 20 lat? Czemu o połowę mniej?


Skoro PF reaktywował sie na potrzeby kocertu Live8, to znaczy, że wcześniej musiał ulec rozwiązaniu lub umrzeć śmiercią naturalną. Nie wiem kiedy dokłanie to było, ale ostatnie koncerty promujące TDB odbyły się pewnie jakoś w połowie lat 90-tych.


Nigdy nie było oficjalnej informacji o rozpadzie czy zakończeniu działalności PF. Po prostu od 1994 roku nic nie nagrali. A reaktywacja na potrzeby Live8 to był fakt medialny. PF istniał przecież bez Watersa, więc dołączenie Watersa na jeden koncert nie reaktywuje zespołu, co najwyżej poszerza jego skład (zresztą podobna sytuacja była z Wrightem, gdy został usuniety z PF i do niego potem powrócił). Dalej PF jest zespołem 3-osobowym (Gilmour, Wright, Mason) + muzycy sesyjni.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dawid
Eugene


Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Sob 8:26, 02 Wrz 2006    Temat postu:
 
Cytat:

Nigdy nie było oficjalnej informacji o rozpadzie czy zakończeniu działalności PF. Po prostu od 1994 roku nic nie nagrali. A reaktywacja na potrzeby Live8 to był fakt medialny. PF istniał przecież bez Watersa, więc dołączenie Watersa na jeden koncert nie reaktywuje zespołu, co najwyżej poszerza jego skład (zresztą podobna sytuacja była z Wrightem, gdy został usuniety z PF i do niego potem powrócił). Dalej PF jest zespołem 3-osobowym (Gilmour, Wright, Mason) + muzycy sesyjni.


Zgoda. Generalnie masz rację.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Oblivion
Arnold Layne


Dołączył: 19 Kwi 2006
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom

PostWysłany: Sob 11:58, 02 Wrz 2006    Temat postu:
 
sheep napisał:

No jasne ze The Final Cut!! To taka rozrywkowa plyta... Nastawiona na masowego odbiorce, prosta, melodyjna, pelna efektow...



Wiesz, raczej nie o rozrywkę tutaj chodzi. Ta płyta jest "lajtowa" pod tym kątem, że brak w niej rockowej ekspresyjności. Może 2 piosenki są stricte rockowe. A tak się jakoś utarło, że co nie jest rockowe, jest popowe. A pop to bardzo szerokie pojęcie...A AMLOR to jakby na to nie patrzeć, album o wiele bardziej agresywny, aniżeli TFC.


sheep napisał:

A skad to wiadomo?



No widzisz...wszyscy wiedzą, a Ty nie...



sheep napisał:

The Final Cuta traktowalem zawsze jako calosc, nigdy osobno, wiec lepiej ze jest to plyta bardzo, ale to bardzo spojna



Fakt. To akurat, jest największym plusem tej płyty.


sheep napisał:

no i patrz jakbys pokazal Wink Ktos by sie zakochal w One Slip i potem by siegnal po Shine On You Crazy Diamond i by rzucil plyty w kat. Blizej w klimacie PF jest FInal Cut.



Bueheh..tak to mozemy sobie porównywać. Ktoś by się zakochał w ckliwym one of the few, sięgnał bpo one of these days i już TFC lezy w koszu...takie porównania do niczego nie prowadzą...

dizney napisał:

To tak jakby wymienić silnik w Porsche na Toyotę i dalej mówić, że to Porsche, bo wygląda jak Porsche.
Po drugie - to zespół porzucił Syda a nie odwrotnie - analogia z Watersem więc nie działa.
Po trzecie - kto tworzył materiał na ostatnie przed rozpadem trzy albumy PF? Waters. Dlaczego reszta się nie buntowała? Bo nie miała pomysłów i dobrze jej z tym było. Waters więc powiedział: Finito, odchodzę, zespołowa praca się skończyła, więc po co mam ciągnąć dalej sam ten wózek?



Ok, ale gdyby Syd się uparł, to w rewanżu za usunięcie mógłby zakazać reszcie wykonywania live utworów, których był autorem. Watersowi chyba chodziło coś takiego po głowie...poza tym Waters był samozwańczym liderem, sam się na niego wykreował. No i dostarczenie materiału na 3 płyty to nie powód, aby przylepić sobie na czoło całą nazwę firmy... Nikt tu nie umniejsza Jego dokonań dla grupy, ale chyba za bardzo gościa pognało.



dizney napisał:

NIGDY na płytach PF nie występowali jako kompozytorzy ludzie spoza podstawowego składu. Pierwszy raz to się zdarzyło na AMLoR? Dlaczego? Odpowiedz sobie sam. A wracając do listy muzyków z The Wall - dlaczego Lee Ritenour musiał grać na gitarze rytmicznej w "One Of My Turns" i akustyku w "Mother"? Ezrin, Wood, Mandell na klawiszach? Jeff Porcaro na perkusji w "Mother"?. Joe Porcaro na werblach w "Bring The Boys Back Home"?



Nie miałbym pewności, kto był pomysłodawcą wszystkich orkiestrowych aranżacji. Zdaje się, ze Ezrin. A że Waters nie potrafił wyciągnąć czegoś z muzyków PF, i zatrudnił innych - no cóż, tak bywa. Ale to niby ma być ok...podczas gdy Gilmour w sesjach do AMLOR nie mógł niczego wyciągnąć z Wrighta i Mansona, który dopiero na koncerty opanował dokładnie swoje partie - to już jest beee.

dizney napisał:

Za czasów Watersa powstały najważniejsze albumy Pink Floyd, w które miał ogromny (jeśli nie dominujący) wkład. W okresie post-Watersowskim nic naprawdę wielkiego nie powstało.



sheep napisał:

Oczywiście, że PF bez Waters to już nie to samo. To już coś innego (i raczej gorszego).



Ok, święta racja, i chwała mu za to. Ale rękę dałbym sobie dzisiaj uciąc, że gdyby Waters pozostał w zespole, to mielibyśmy przynudnawe płytki w stylu TFC lub temu podobne. A tak przynajmniej, dokonał się jakiś zwrot. Może istotnie, AMLOR zanadto nosi ślady dekady lat 80, ale zarówno na tej płycie jak i na TDB znajdziesz utwory, które z powodzeniem dorównują klasykom Pink Floyd. A na TFC ich niestety nie znajdziesz....

Powrót do góry Zobacz profil autora
s h e e p
The Hero's Return


Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 12:29, 02 Wrz 2006    Temat postu:
 
Cytat:

ale zarówno na tej płycie jak i na TDB znajdziesz utwory, które z powodzeniem dorównują klasykom Pink Floyd. A na TFC ich niestety nie znajdziesz....



Mi juz sie nie chce pisac w tym poscie bo to bez sensu. Jeszcze skomentuje to zdanie, bo dla jednych to niektore utwory z tych dwoch plyt dorownuja PF, dla innych, w tym dla mnie, cala plyta The Final Cut dorownuje dorobkowi PF. I tak juz musi byc... Ile ludzi tyle gustow. Z tego co wiem do muzyki na The Final Cut trzeba dojrzec Wink

Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> The Lunatic Is On The Grass Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 17, 18, 19  Następny
Strona 13 z 19

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy